czwartek, 15 sierpnia 2013

10. Nie jest dobrze, gdy nikt w ciebie nie wierzy.

Wolna od ćwiczeń niedziela była jak spełnienie najskrytszych marzeń. Na ostatnim treningu chłopcy dostali niesamowity wycisk i ten dzień był jedynie przeznaczony do odpoczynku. Oczywiście, nie dla wszystkich.
Dzień konfrontacji z Bartoszem Kurkiem był co raz bliżej i Alex musiała w końcu coś ze sobą zrobić, by nie wylądować na przegranej pozycji. Musiała więc pozałatwiać sobie to i owo...
- Tato.. - zapukała do pokoju Andrei Anastasiego i weszła do środka.
Siedział przy stoliku z okularami na nosie i analizował taktykę na zbliżający się mecz z Czechami.
- Alex. - Oderwał wzrok z papierów i uśmiechnął się do córki. - Wejdź, śmiało.
  Wkroczyła do pokoju i rozejrzała się. Praktycznie niczym nie różnił się od tego, w którym "mieszkała" ze swoją siostrą. może był nieco mniejszy, z jednym łóżkiem... i był taki uporządkowany i czysty.
najbardziej jednak zwróciła jej uwagę ramka ze zdjęciem stojąca na szafce nocnej. Przedstawiała ją i Kaśkę, ubrane w stroje sportowe. Doskonale pamiętała tamte chwile, kiedy tak bardzo nieudolnie grała sobie w piłkę nożną. Za to jej siostra robiła to doskonale, w końcu talent sportowy odziedziczyła po ojcu. I Alexandra jej tak cholernie tego zazdrościła.
- W czym ci mogę pomóc? - Zapytał się ściągając z nosa okulary.
Alex oderwała wzrok od zdjęcia.
- Wiesz, bo jest taka sprawa... - Zaczęła trochę niepewnie. Wciąż bała się reakcji. - Że potrzebuję kluczy na halę.
  Uniósł brwi, niesamowicie zdziwiony.
- Nie planujesz tam chyba zrobić wybiegu mody czy jakiegoś koncertu, nie?... - Dopytywał się wyraźnie zaniepokojony. Prośba jego córki była naprawdę niecodzienna i nietypowa. Kompletnie nie wiedział, jak zareagować.
- Nie, nie. - Zaprzeczyła od razu. Skąd mu taki pomysł mógł wpaść do głowy, doprawdy. - Wiesz, tak naprawdę założyłam się z Kurkiem.
 Zmarszczył brwi. - Jak to: założyłaś?
- Coś w stylu, kto lepiej gra. Bo on to w ogóle beztalencie jest. - Obojętnie wzruszyła ramionami.
Andrea chrząknął. Jego córka miała naprawdę tupet, żeby samego Bartosza Kurka nazywać beztalenciem. Ale musiał jednak przyznać, że odważna była. Zupełnie jak on. Tylko jakoś tak nie wierzył, że Alexandra naprawdę odbije piłkę... to nie jej klimaty przecież.
- Więc jak? - Ponagliła go.
- Wiesz, no... - podrapał się po siwej czuprynie - .. no dam ci... ale może chciałabyś, abym ci pomógł? - Był wyraźnie o nią zmartwiony.
- Nie, nie. - Zaśmiała się. Była taka spokojna i wyluzowana, mimo że szykowała się jej konfrontacja z dwumetrową bestią. - Popatrz. - Podsunęła mu pod nos ramkę z ostatnim wspólnym zdjęciem dziesięcioletnich bliźniaczek. - Czy ta dziewczyna w niebieskim kiedykolwiek się poddawała?
- Cóż, nie poddawała, ale ... - Zawahał się. Doskonale pamiętał, że sport nie leżał w naturze dziesięcioletniej Alexandry i to się raczej nie zmieniło.
- To zobaczysz. - powiedziała ze stanowczością w głosie. - Zobaczysz. - powtórzyła dobitniej, wzięła klucz i wyszła.
  Zrobiło jej się przykro. Jej ojciec po prostu w nią nie wierzył. Fakt, zawsze kochał bardziej swoją drugą córkę, która z talentem sportowym wdała się w niego. Ale przecież Alex...  ona się nigdy nie poddała.
 Nagle stała się podenerwowana. Szybkim krokiem poszła na drugi koniec korytarza, zapukała dwa krótkie razy do pokoju trzysta dwadzieścia pięć i nie czekając na "proszę" weszła do środka.
- Łukasz! - Wręcz krzyknęła i spojrzała prosto na Ziomka.
Możdżonek, który z nim zamieszkiwał owy pokój oraz aktualni goście, czyli Ignaczak i Winiarski spoglądali zaciekawieni to na zdziwionego Żygadłę, to na zdeterminowaną Alexandrę.
  Rozgrywający chrząknął i podszedł do niej, wyciągając ją na wszelki wypadek na korytarz. Widział, że dziewczyna chce porozmawiać i najwyraźniej nie przy świadkach.
- Co jest? - Zapytał ją trzymając dłonie na jej ramionach i spoglądając głęboko w oczy.
- Potrzebuję twojej pomocy. Przebieraj się. - Nakazała.
Od razu zrozumiał o co chodzi, gdy dziewczyna pomachała mu przed nosem kluczami do hali. Podobało mu się to: jej waleczna mina i stanowczość. Znowu ubrała twardą skorupę.
Uśmiechnął się na samą myśl o tym, co ich czeka.
- Za dziesięć minut na dole. - Aktorsko uniósł brwi i rozeszli się do swoich pokojów.

- Co ty robisz? - Kaśka, która siedziała właśnie na łóżku, zdziwiona spoglądała na swoją siostrę.
W sumie nie tylko ona. Kubiak i Bartman również nie ogarniali, tylko w milczeniu śledzili poczynania rudej dziewczyny.
Alex właśnie wygrzebała z torby sportowy strój. Wyglądała na niesamowicie zdeterminowaną i gotowa do walki.
- Jak to co? - Prychnęła. - Jutro przecież ktoś musi dokopać Kurkowi.
- TO wczas się za to zabrałaś. - Zakpił Michał, ale Alex jedynie zgromiła go spojrzeniem. Zamilkł natychmiastowo.
 Poszła do łazienki i dosłownie po minucie wyszła przebrana w krótkie, czarne spodenki, białe sportowe podkolanówka i luźną, błękitną koszulkę.
- Wiesz, może... może ci pomożemy? - Zapytała niepewnie blondynka.
Tak naprawdę cała trójka była zaniepokojona całą tą sytuacją. Amerykańska księżniczka kontra Bartosz Kurek? To na pewno nie skończy się dobrze i każdy o tym doskonale wiedział. Poza pewną siebie Alexandrą.
- Widzę, że we mnie wierzycie. - Skrzywiła się. - Dzięki.
Związała włosy w kucyk i wyszła z pokoju, mocno trzaskając drzwiami. Nie spodziewała się jednak, że ktoś za nią wybiegnie. Dobra, może Kaśka mogłaby to zrobić. Ale Bartman?
Dogonił ją i mocno chwycił za ramię.
- Pomogę ci. - Rzucił stanowczym tonem. Sam nie do końca rozumiał, dlaczego to zrobił. Działał tak bardzo instynktownie.
- Nie chcę pomocy od osoby, która tak naprawdę we mnie nie wierzy. Nie chcę łaski ani współczucia. - Wyrwała mu się.
- Zachowujesz się jak pępek świata. - Te słowa to było już za wiele dla niej. Wręcz się w niej zagotowało, a ciśnienie podskoczyło. - Może jednak twojemu przerośniętemu ego przyda się to jutrzejsze upokorzenie.
Plask.
Machinalnie złapał się za piekący już policzek. Uderzyła go, odwróciła się na pięcie i odeszła.
Wiedział, że pozwolił sobie na zbyt wiele. Przesadził. Ale on tak miał. Zawsze ponosiły go emocje i zanim pomyślał, palnął jakąś głupotę. Ale słowa dziewczyny były dla niego ciosem w serce, choć powodów ku temu nie było. W końcu przecież miała rację....
Zacisnął pięści. Był taki zdenerwowany, ale tylko i wyłącznie na siebie.
Może i nie wierzył w siatkarski "talent" rudej... ale najzwyczajniej w świecie się o nią bał. Bo jak ona zniesie upokorzenie?... I słowa, które wobec niej skierował miały być próbą wybicia jej tego z głowy. Chciał, żeby zrozumiała, że jutro zostanie doszczętnie zniszczona.

I znowu Alex była cała obolała. I przygnębiona. Jej humor był zmienny jak pogoda. A to wszystko przez Ziomka, który dał jej niesamowity wycisk na ich prywatnym, popołudniowym treningu.
Kasia próbowała ją wyciągnąć do pokoju Kubiaka, w którym się większość spotkała, ale na nic były jej starania. Alex musiała tego wieczora skoncentrować się i na pewno nie pomogą jej w tym wygłupy z siatkarzykami, a tym bardziej z samym Kurkiem.
Postanowiła, że spędzi w samotności niedzielny wieczór.. A przynajmniej myślała, że tak będzie. Bo jej gość wieczorny (na szczęście w liczbie pojedynczej) sprawił, że zmartwienie przed jutrzejszą konfrontacją z Kurkiem choć trochę zniknęło.
To było gdzieś koło dwudziestej pierwszej. Rozległo się głośne pukanie do drzwi. Na tyle głośne, że Alex, pomimo słuchawek w uszach, usłyszała je. Zdziwiona podniosła głowę.
- Proszę?... - Rzuciła niepewnie.
Do pokoju wszedł siatkarz z czekoladowymi oczami.
- Co tak patrzysz? Mam coś na twarzy? - Kosa dotknął twarzy niepewnie, a po chwili zaśmiał się.
- Nie. Po prostu nikt nigdy nie puka. - Alex wzruszyła ramionami. Podniosła się z łóżka i usiadła, robiąc co nieco miejsca siatkarzowi.
 Była tego dnia przecież taka przybita i wykończona po treningu, że głowa mała. Nie miała siły nawet się kłócić, ani wyganiać. Jakby ktoś wyssał z niej całą życiową energię!
- Sorka, że nachodzę, ale tamci świrują i nie ma gdzie odpocząć. - Zrezygnowany opadł na łóżko Alex. - Wiesz, niedziela wieczór i korzystają.
- Tak. Ten pokój to oaza spokoju. - Niby się uśmiechnęła, ale w oczach błyszczał strach. I Grzesiek go dojrzał.
- W porządku? - Zapytał niepewnie, bacznie przyglądając się dziewczynie.
  To był ten moment, kiedy zgromadzone wszystkie emocje w Alex wybuchły, jakby ktoś pociągnął za zapalnik granatu i ten eksplodował z kilkusekundowym opóźnieniem. I dziewczyna najzwyczajniej w świecie się popłakała.
- Ja tylko sprawiam wrażenie pewnej siebie. - Wyznała szczerze, przez łzy. - I tak naprawdę mam wszystkiego dosyć.
I w ten sposób Grzegorz Kosok złamał twardą Alex, jedynie dzięki swojej obecności.
- Wiesz, wydaje mi się, że sam fakt iż postawiłaś się dwumetrowemu osiłkowi robi wrażenie. - Ostrożnie objął ją ramieniem. Jego czekoladowe oczy sprawiły, że dziewczyna choć na chwilę się uspokoiła. - A jutro... wcale nie musisz tam iść. - Miał na myśli, oczywiście, salę gimnastyczną.
- Nie, nie. To nie wchodzi w grę. Jak to powiedział Cezar: Alea iacta est. (łac. Kości zostały rzucone).
Grzesiek się zaśmiał i starł z policzków dziewczyny łzy.
- Poza tym nie chodzi mi o tego idiotę.- Mówiła o Kurku, rzecz jasna.- Nie radzę sobie po prostu tutaj, w tym miejscu. W Polsce.
- Spójrz na to inaczej. Jesteś tu razem z siostrą i tatą. I polubił cię już niejeden siatkarz, mimo wcześniejszych oporów. - Grzesiek wygiął usta ukazując rząd idealnie białych zębów. - Tylko widzisz, wystarczy się otworzyć.
  Alex przełknęła ślinę. Może ten siatkarz tak naprawdę miał coś w głowie? Może miał rację? Jedno było pewne: mogła mu ufać. Był spokojny i szczery. I był już drugą osobą, przed którą się otworzyła, a to było bardzo niebezpieczne i zagrażało jej pozycji. Zagrażało jej twardej skorupie, która ją zawsze otaczała, a tutaj najzwyczajniej w świecie pękała.
- Masz nikomu nic nie mówić. - Rozkazała mu, doprowadzając się do porządku.
  Siatkarz czule się uśmiechnął i pogłaskał po włosach tą bezbronną i niewinną w tej chwili dziewczynę. Potem opadli swobodnie na łóżko. Alexandra machinalnie złapała Grzesia za rękę.
- Dziękuję Ci. - Szepnęła do niego.
Był w takim szoku, że nic nie powiedział. Spoglądał tylko, jak powieki dziewczyny powoli opadają i zaraz potem jego również tak samo opadły. I najzwyczajniej w świecie zasnęli.

A po nocy nastał poniedziałek. Niesamowite emocje towarzyszyły wszystkim od rana. Na śniadaniu robili zakłady, czy Kurek ustąpi czy nie, choć to było mało prawdopodobne. W końcu jego męska duma została urażona na oczach całej Polski.
I tak samo podekscytowani weszli na godzinę przed własnym treningiem na salę gimnastyczną i zasiedli na trybunach w pierwszym rzędzie. Oczywiście poza Krzyśkiem Ignaczakiem, który latał po całej hali z kamerą w dłoniach, chcąc nagrać całe to spektakularne wydarzenie. Obecny był tam również Andrea Anastasi, który był wyraźnie zaniepokojony całym tym zakładem córki z jednym z jego zawodników.
Mijały minuty. Kurek kończył już lekką rozgrzewkę. Żygadło, który stał przy siatce nerwowo spoglądał w stronę wejścia. Alexandry jeszcze nie było.
- Myślisz, że przyjdzie? - Kaśka mocniej ścisnęła dłoń Michała. Była niesamowicie zmartwiona.
Jej chłopak jedynie wzruszył ramionami.
Wszyscy patrzyli w stronę wejścia w ogromnym napięciu i wyczekiwaniu. Kasia cała drżała i Kubiak starał się ją uspokoić. Andrea chodził w tę i wewtę zdenerwowany. Grzesiek i Zbyszek również byli zaniepokojeni całą tą sytuacją, w jakiej Alexandra się znalazła.
 A Kurek? On już czuł smak zwycięstwa.



~*  *  *~

Dziesiątka, a wraz z nią pytanie przed nowym rozdziałem, który dopiero tkwi w mojej główce ;D

Jak myślicie, czy Alex stawi się na sali? A jeśli tak, to czy z jakimś planem w zanadrzu? A może to Bartosz Kurek, widząc nieudolność dziewczyny najzwyczajniej w świecie odpuści jej?

Piszcie, bo jestem ciekawa, czy wezmę Was z zaskoczenia, hehe :)
Buziaki!



3 komentarze:

  1. Ja tam myślę że ona się zjawi :D I może zadziwi wszystkich swoim talentem do siatkówki ?Taką mam teorię :D Może i jest jakaś śmieszna ale cóż trudno .
    Rozdział bardzo fajny . Nie wiem dlaczego Alex nie chce się zaprzyjaźnić z Zibim .Albo nie chce poznać bliżej Kurka.Może niedługo się to zmieni ??

    Pozdrawiam .I czekam na kolejny z niecierpliwością .Bo w następnym będzie chyba mnóstwo akcji :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja uważam, że może się wszystko stać.
    Szkoda trochę, że Alex nie chce zaprzyjaźnić się z Kurkiem i Bartmanem. A Kosa oczywiście wierny przyjaciel :)

    Pozdrawiam i czekam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Już sama nie wiem, wydaje mi się, że zdarzyć się może teraz wszystko. ;) W każdym razie, cieszę się, że postanowiłaś dalej pisać. Czytałam Twój poprzedni blog i bardzo się przywiązałam do tamtej historii, bohaterów...
    Bartman, Kurek czy Kosa? Hm... Stawiam na Kosę - 3 razy "tak" dla tego pana. ^^
    PS Nie mogę jednak się przyzwyczaić do tych zdjęć sióstr Olsen - jakoś się nie wpasowują w ten klimat i staram się sobie wyobrażać Kasię i Olę (mam nadzieję, że w końcu przestawi się na to imię) nieco inaczej. ;)

    OdpowiedzUsuń