czwartek, 29 sierpnia 2013

34. Skąd u dzieci tyle niespożytej energii?!

Gdy mały, na oko pięcioletni chłopiec wpadł do pokoju, zamarłam. Na dodatek myślał, że jestem Kasią... Nie, to najgorsze nie było! Dlaczego, ja się pytam, Bartman do szukał? Czy on..
- Widzę, że już się poznaliście... - Powiedział. Był zziajany gonitwą za chłopcem, więc ciężko było mi wyczytać, czy się denerwuje, tudzież jest spięty. A może jednak spokojny?...
Znowu spojrzała na dół, na blondaska, próbując dostrzec jakiekolwiek podobieństwo między nimi. To było  jednak nie lada wyzwanie, bo uczepił się moich nóg, a po chwili zaczął biegać wokół mnie krzycząc "Kasia, Kasia, Kasia!".
Koniec końców Zbyszek złapał dziecko mające radość z ucieczki i wziął go na ręce.
- To nie jest Kasia. To jest Ola. - Wytłumaczył mi niezwykle spokojnie. Od kiedy on taki cierpliwy jest, a zwłaszcza do dzieci? - Jej siostra, bliźniaczka. Pamiętasz, co ci mówiłem. Kasia nosi tą błyszczącą bransoletkę na ręce.
 Chłopiec tak śmiesznie zawiesił na mnie swoje spojrzenie i trwał w bezruchu, z otwartą buźką przez jakąś chwilę. Jego mała główka próbowała pojąć to, co przed chwilą powiedział mu Zibi.
- Dobra, to już chyba wiemy. - Wtrąciłam. - Zbyszek, czy to twój syn?
Powaga mojego głosu sprawiła, że siatkarz się głośno zaśmiał.
- Miałbym mieć pięcioletniego syna? - Zapytał, wciąż chichocząc pod nosem. - Fakt, jest dla mnie jak syn, dla nas wszystkich taki jest... - Poczochrał go po gęstej czuprynie. - To Oliwier, syn Winiarskiego.
Z całych tych emocji, z tego napięcia, aż musiałam usiąść na łóżku. Byłam świecie przekonana, że to jego dziecko, które przede mną ukrywał....
- Olu, w porządku? - Zmarszczył brwi, widząc moją posępną minę.
- Ja.. myślałam, że on twój jest... - Burknęłam. Teraz było mi cholernie wstyd, że tak pomyślałam. Przecież powiedziałby mi, no bez przesady!
  Czarnowłosy siatkarz westchnął. Postawił Oliwierka na nogi i ten znowu wybiegł z pokoju. Zbyszek za nim wyszedł i wrócił po dosłownie minucie.
- Niech teraz z Ignaczakiem posiedzi. - Wszedł do wciąż otwartego pokoju i usiadł obok mnie. - Żebyś ty widziała, jak oni razem szaleją! Normalnie sieją zło i zniszczenie. Oni razem równa się armagedon. - Śmiał się.
Mnie jednak do śmiechu nie było. Wciąż siedziałam zawładnięta szokiem, nie mogąc nawet spojrzeć mu w twarzy.
- Ej, Ola. Przecież wiesz, że powiedziałbym ci. - Delikatnie uniósł moją twarz w swoją stronę i spojrzał głęboko w oczy.
- Ja wiem.. ale byłam w takim szoku, jak wbiegł do pokoju, a za nim ty..
Fakt, jakoś bym to przeżyła, gdyby Bartman był ojcem. Ale wiadomo, że taka sytuacja wiąże się z niejednym poświęceniem z dwóch stron.
- Jeśli miałbym mieć dzieci, to tylko i wyłącznie z osobą, którą kocham. - Powiedział. Moje serce przyspieszyło. - Z tobą, Olu.
- Zbyszek... - Zmarszczyłam brwi. Pierwszy raz ktoś powiedział takie rzeczy. To była jakby deklaracja wspólnego, przyszłego życia. I co ja miałam powiedzieć?...
- Oczywiście, wszystko w swoim czasie. - Wtrącił, jakby bojąc się, że palnął jakąś głupotę.
  Momentalnie wtuliłam się w jego tors, bok głowy opierając o klatkę piersiową. Słyszałam jego przyspieszone jeszcze bicie serca. Po chwili trwania w tej pozycji oderwałam się od niego i spojrzałam w jego zielone tęczówki. Jego twarz była tak blisko, że aż czułam na wargach jego oddech. Niepewnie spojrzałam na jego usta i instynktownie przygryzłam wargę.
Nasze usta złączyły się w długo wyczekiwanym pocałunku. Bartman z początku zachowywał się niepewnie, jakby był przygotowany na przerwanie całowania się. Ja jednak zarzuciłam mu ręce na szyję i odwróciłam się jeszcze bardziej w jego stronę, dając jednocześnie do zrozumienia, że przestawać nie mam zamiaru. Wtedy Zbyszek nie odrywając ode moich warg swoich ust, znalazł się nade mną, i ostrożnie przesuwał mnie wgłąb łóżka. Klęczał nade mną i obdarowywał wspaniałymi, bartmanowymi pocałunkami, całując usta, szyję, dekolt.. potem znowu usta. A ja wiłam się pod nim, bo to, co robił, był naprawdę ekscytujące i podniecające. I momentalnie zapragnęłam więcej. Dłońmi poznawałam jego wspaniałe, muskularne ciało jeszcze przez koszulkę. Jego mięśnie napinały się i rozluźniały pod moim dotykiem. Nie musiał czekac długo, aż złapałam za końce jego t-shirtu i pociągnęłam ku górze. Przerwał na moment pocałunek, pozwalając mi ją ściągnąć z siebie. I gdy ujrzałam to wspaniałe ciało, umięśnione.. aż dech zaparło mi w piersiach. Złapałam go za kark i ponownie przyciągnęłam do swoich ust. Palce wczepiłam w jego gęstą czuprynę i znowu zamknęłam oczy, pogrążona w pocałunku.
Wtedy poczułam, jak jego dłonie wędrują po moich udach ku górze. Na moment zatrzymał się na biodrach, palcami szukając granicy między bluzką a spodniami. I znalazł całkiem szybko. Po chwili czułam już jego palce na swoim rozpalonym ciele. Powoli podciągał moją koszulkę ku górze...
- Wujku Zbyszku!...
 Aż odepchnęłam go od siebie mocno i siatkarz spadł z łózka. Widząc Oliwiera stojącego w progu z rozdziawioną buzią, a za nim cieszącego się Ignaczaka, zamarłam. Szybko poprawiłam sobie bluzkę.
Chrząknęłam.
- Wujek Zbyszek chyba rozmawiał z ciocią Olą. - Chichotał Igła. - Chodź, zaprowadzę cię do taty. - Wziął chłopca i wyszli z pokoju.
Wciąż zszokowana, rozpalona bartmanowym pocałunkiem, z szaleńczo bijącym sercem, spojrzałam na dół, na podłogę.
Zbyszek leżał na plecach i wpatrywał w sufit.
- Przepraszam!... - Zeskoczyłam z łóżka i szybko pomogłam mu wstać. - Oni weszli tak nagle... boli cię coś?
- Pomóż mi wstać. - poprosił wyciągając wielką dłoń ku mnie.
Zrobiłam to bez zastanowienia, od razu tego żałując. Szarpnął mnie mocno tak, że upadłam prost na  niego i chcąc nie chcąc, znowu znalazłam się w jego ramionach. 


Czułam się naprawdę wspaniale, idąc z chłopakami na trening jak za dawnych czasów, ubrana tak samo jak oni w szary dres do ćwiczeń. Byłam dosłownie jak człowiek zespołu, który - o dziwo - powiększył się. I nie mówiłam tu tylko o nowych siatkarzach, ale i o Oliwierze Winiarskim, który teraz dzielnie kroczył obok taty podrzucając w rączkach piłkę z Kubusiem Puchatkiem. Kto wie, może z niego również siatkarz wyrośnie?
- Tak w ogóle to jak on tu trafił? - Zapytałam się Kaśki.
- Kto? Oliwier? - Przytaknęłam. - Już w tamtym roku był również początkiem czerwca. Ale gdyby nie ja, tak fajnie by nie było. Jestem nianią na pół etatu i gdy trenują, ja mam na małego oko.
- "Nianią". - Zacytowałam ją. To tak przezabawnie brzmiało, jeśli chodziło o Katarzynę.
- Nie licz na to, że ciebie to ominie. - Zaczęła się chichotać niczym diablica. Widząc moje przerażenie na twarzy, dodała - nie bój się, fajny jest. 

- Nie tego się boję... - Westchnęłam zrezygnowana. Spuściłam głowę i od niechcenia kopnęłam kamyk leżący na drodze. - Ja po prostu dziećmi się nigdy nie zajmowałam. Zero jakiegokolwiek doświadczenia. - Przyznałam zupełnie szczerze.
To była święta racja. Zawsze stroniłam od dzieci i unikałam ich jak ognia. Mama mnie tego nauczyła. I gdy jej koleżanki prosiły, bym zajęła się ich dziećmi, ja zawsze odmawiałam. Teraz.. trochę tego żałuję. 

- Nigdy? - Wtrącił nagle Kubiak, wyskakując między nas, jakby się teleportował. - Tak.. nigdy, że nigdy?
- Tak. Nigdy, że nigdy. - potwierdziłam.
I aż mi się głupio zrobiło, bo Bartman znalazł się obok mnie i teraz szedł ze mną ramię w ramię. Nawet on o dzieciach mówił... Co się na tym świecie, do cholery, robi?
- Dziś nabierze doświadczenia. - Skwitowała rozmowę o dzieciach moja siostra i chciwie się uśmiechnęła. 


Jak powiedziała, tak też było. Na treningu zajmowałam się "młodym". I jeśli mam być szczera... to był HORROR. Skąd w nim tyle siły, tyle energii? Musiałam latać za nim po korytarzach, po całej hali. Gdy w końcu go okiełznałam i rzucałam sobie z nim piłką w końcu sali, jak na złość rzucał w gdzieś daleko, bym musiała po nią biec. A sam śmiał się na cały głos!
I w ten sposób zamiast trenować sobie spokojnie z siatkarzami, jeszcze bardziej wymęczył mnie Oliwier Winiarski. I gdy padł ostatni gwizdek trenera Anastasiego, ja padłam na podłogę, a chłopiec, jakby wciąż miał siłę, pobiegł do ojca.

- Nigdy. Więcej. - Mruknęłam sama do siebie.
Zaczynałam rozumieć, dlaczego moja mama zawsze dzieci jak ognia omijała, i dlaczego też ja się od niej tego nauczyłam.
- Świetnie sobie poradziłaś. - Nieznajomi mi głos rozbrzmiał całkiem blisko mnie.
Podniosłam ociężałą głowę. Nade mną stał siatkarz, którego nie znałam. To znaczy znałam, owszem, ale najzwyczajniej w świecie zapomniałam, jak się nazywa.
Gdy wyciągnął do mnie rękę, od razu skorzystałam i wstałam z jego pomocą na nogi. 

- Dzięki. I za pomoc i za twoje miłe, aczkolwiek nieprawdziwe słowa. - Westchnęłam. 
- Nie były nieprawdziwe. Widziałem, że dobrze ci szło. - Uśmiechnął się.
Jego słowa zabrzmiały tak szczerze, że prawie uwierzyłam, iż faktycznie zabawa z Oliwierem była fajna i sobie poradziłam. Guzik!

- A ty co, Wrona, dziewczynę mi kradniesz? - Obok mnie znalazł się Bartman, śmiejąc się. Od razu objął mnie w talii.
Fakt, że może uśmiechał się do kolegi, niczego nie zmieniał. Wyczuwałam dziwne napięcie między nimi, gdy tam staliśmy.
- Ukraść bym nie ukradł, swój honor mam. - Wrona również się śmiał.
A może ja tylko przewrażliwiona byłam i dlatego dostrzegałam, że coś między nimi "nie-halo"?
- Ludzie! Idziemy! - Rozległ się nagle głos trenera.
W duchu za to podziękowałam. Tak samo i za to, że Bartman się poświęcił i zaniósł mnie na barana do ośrodka. Byłam taka wymęczona, on w sumie też.. ale się uparł, jak to zwykle bywało. I mimo wszystko przegrałam. Nie narzekałam, rzecz jasna, na transport. Bo fajnie jest czuć, że ktoś tak bardzo cię kocha. 

- Tato.. - Oliwierek szarpnął tatę za brzeg koszulki treningowej i wskazał na nas palcem - dlaczego wujek Zbyszek niesie ciocię Olę? Stało jej się coś? - Wyglądał na zmartwionego.
Aż mi się na sercu cieplej zrobiło.
- Tak, stało się. - Westchnął Winiarski. - Cierpi na dosyć częstą dolegliwość. Jest leniem.
- EJ! - Krzyknęłam urażona.
- Tato, ja też chcę! Też jestem leniem! - Zaczął skakać i wymachując rękoma, jakby mu to w czymś pomóc miało czy mogło przyspieszyć decyzję.
- To leć do wujka Bartka - kiwnął na Kurasia, który o niczym nie wiedząc, szedł sobie spokojnie ze dwa metry przed nami - będziesz aż dwa metry nad ziemią!

  Chłopiec, jakby nie dowierzając, wytrzeszczył oczy. Po chwili jednak ruszył pędem w stronę Kurka. Z daleka widziałam, jak go zaczepiał i potem, zauważony przez siatkarza, zaczął podskakiwać i tłumaczyć o co mu chodzi. Bartosz nie odmówił, oczywiście. I fakt, wziął młodego na ramiona i w ten sposób znalazł się obiecane dwa metry nad ziemią, jeśli nie więcej.
Takiemu to dobrze, prawda?
- Też chcę dwa metry... - burknęłam niczym dziecko.
- Nie narzekaj, to tylko dwa centymetry! - Rzucił obrażony Zibi. 

Właśnie doszliśmy pod hotel, więc postawił mnie na nogi.
- Dzięki. - Cmoknęłam go przelotnie w policzek. - I wcale te dwa centymetry nie mają znaczenia. Nawet, jakbyś miał metr sześćdziesiąt, lubiłabym cię. - Pstryknęłam go w nos niczym dziecko.
- "Lubiłabym"? - Zacytował marszcząc brwi.
Wiem, czego się spodziewał. Ale ja chyba nie byłam gotowa powiedzieć mu, że go... że go kocham. 

- Tak, lubiłabym. - Potwierdziłam.
Stanęłam na przeciwko niego i skrzyżowałam ręce na piersiach. Ale gdy zrobił tą swoją minę biednego psiaka, jak zwykle ulegałam.
- No dobra, bardzo lubię. - Aktorsko wywróciłam oczami.
- Jak bardzo? - Droczył się ze mną.
- Bardzo bardzo.
- Bardzo, że najbardziej? 

- Tak. - Powiedziałam. - Tak bardzo, że najbardziej na świecie. 



~*  *  *~

I w końcu nastał ten dzień, kiedy w rozdziale panuje jedna, wielka beztroska ! :)
Ale wiadomo, jak to ze mną bywa, to długo nie potrwa. Na pewno coś namieszam, pomieszam... keep calm! 
Przepraszam, że czekacie tak długo na rozdział. Ale zrozumcie mnie. Mam tonę innych spraw na głowie. Postaram się być regularna, aczkolwiek nic nie obiecuję. Nowy pojawi się najprawdopodobniej jutro, lub najpóźniej pojutrze z rana. 



Pozdrawiam gorąco!... aa no i zapraszam Was na mój fanpage! Rysuję na zamówienie ! 
Teraz na przykład rysowałam Wlazłego i Kłosa (ten drugi pojechał do Bełchatowa, do Karollo ;D)




3 komentarze:

  1. Jej, czekam na kolejny!
    Tak fantastycznie się czyta... Co będzie dalej? Mam nadzieję, że nic strasznego :(
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. + Świetne rysunki! Masz talent :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszma na nowy rozdział i proszę o komentarze :) http://kissmelovevolleyball.blogspot.com/2013/09/rozdzia-9.html

    OdpowiedzUsuń