czwartek, 15 sierpnia 2013

11. Niejedno wyznanie amerykańskiej księżniczki.

- Myślisz, że przyjdzie? - Kaśka mocniej ścisnęła dłoń Michała. Była niesamowicie zmartwiona.
Jej chłopak jedynie wzruszył ramionami.
Wszyscy patrzyli w stronę wejścia w ogromnym napięciu i wyczekiwaniu. Kasia cała drżała i Kubiak starał się ją uspokoić. Andrea chodził w tę i wewtę zdenerwowany. Grzesiek i Zbyszek również byli zaniepokojeni całą tą sytuacją, w jakiej Alexandra się znalazła.
 A Kurek? On już czuł smak zwycięstwa.


Ale zaraz, zaraz. Może wszystko po kolei. Przecież tyle wydarzyło się zanim wszyscy zgromadzili się na sali.
  Była druga w nocy, kiedy Kaśka wróciła do pokoju. Spojrzała na łózko siostry i aż pisnęła widząc faceta zamiast drobnej budowy Alex.
- Grzesiek?! - Wywołując jego imię obudziła śpiącego siatkarza.- Grzesiek, co ty tu robisz? - Podeszła do łózka i bacznie go zmierzyła.
Dobra. Fakt, że on tu leżał mógł jej nie zdziwić.. ale gdzie, u licha, podziewała się Alexandra?!
- Ja.. kurna, rozmawiałem z nią i zasnąć musiałem. - Aż złapał się za głowę, próbując przypomnieć sobie wszystko sprzed snu. - W ogóle, gdzie ona jest?
- Dobre pytanie. - Skrzyżowała ręce na piersiach i rozejrzała się po pokoju, szukając choć niewielkich śladów własnej siostry. - Chodź, lepiej ją znajdźmy.
Posłusznie wstał z łóżka i wyszli z pokoju. Najpierw poszli do Kubiaka, który już zaspany otworzył im w samych bokserkach.
- Już rano?... - Skrzywił się.
- Nie ma tu czasem Alex?
Zaskoczony uniósł brwi.
- Niby czemu miałaby tu być? Przecież byłem cały czas z tobą u Winiara w pokoju.
 Westchnęła przeciągle.
- A Bartman? Nie wie, gdzie jest? - Zajrzała mu przez ramię chcąc dostrzec atakującego.
- On.. on śpi... - Kubiak sam się odwrócił w stronę łóżka Zbyszka. Był przekonany, że jego kumpel śpi w najlepsze.
- Albo mi się wydaje, albo ta kołdra jest tylko uzwijana. - Wtrącił nagle Kosok. 

- O cholera. - Przeklął Dziuku.
Podszedł do jego łóżka i zrzucił kołdrę na podłogę. Grzesiek miał rację, nikt tam nie spał. Spanikowani przyjaciele spojrzeli po sobie. No bo po pierwsze Alex zniknęła, a po drugie... Bartmana nie było w łóżku. Wniosek narzucał się sam.
-  Gdzie oni mogą być?
Grzesiek zacisnął pięści. Nie mógł sobie wybaczyć tego, że nie obudził się gdy dziewczyna wyszła z pokoju. Bóg jeden wiedział, gdzie teraz była i to jeszcze z Bartmanem. No magia!
- Ona się jedynie w kłopoty potrafi wpakować. - Kubiak nakładał na siebie dresy i założył pierwszy lepszy T-Shirt. - Chodźcie, idziemy ich znaleźć. 

A gdzie ona była? Ha, zabawne, jak w jedną noc wszystko może nabrać kompletnie innego obrotu sprawy.

- I co, lepiej ci? - Zapytał z troską w głosie Bartman.
Ruda zmarszczyła brwi. - Tak. Przecież prawie nic nie wypiłam.
 Spacerowali w parku tuż obok hotelu. Nie przeszkadzała im późna godzina ani chłodne powietrze, owiewające ich ciała.
- Dlaczego chciałaś się upić? - Zapytał w końcu.
Wciąż nie mógł uwierzyć w to, co się stało. I aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby nie wyszedł na balkon w tym momencie, co ona wyszła z hotelu. Zobaczył ją jak zmierzała w stronę parku z butelką Whiskey w jednej i z papierosem w drugiej ręce. I od razu do niej zbiegł. Na szczęście, bo raczej źle by to się skończyło.
   Alex wzruszyła ramionami. Jakoś nie miała zamiaru rozmawiać z nim o powodach. Musiałaby mu opowiedzieć swoją całą historię, a przecież to i tak już było nieźle popierdolone.
- Cóż, może zacznijmy inaczej - spoglądał na czyste, gwieździste niebo widoczne pomiędzy gałęziami wysokich drzew. - Dlaczego mnie nie trawisz?
Pytanie to wybiło ją z pantałyku. Zdziwiona spojrzała na niego, kompletnie nie wiedząc, co odpowiedzieć.
A może warto byłoby być szczerą chociaż w tym przypadku?
- Nie trawić to można laktozy... - Burknęła.
- Daruj sobie. Przecież widzę, że z innymi się dogadujesz, a mnie wręcz nienawidzisz. - Skrzywił się.
Nieco przyspieszył kroku wyprzedzając dziewczynę i tarasując jej drogę. Stanął z nią twarzą w twarz, patrząc jej głęboko w zielone oczy.
- A dlaczego ty jesteś taki uparty? - Zapytała. Siatkarz się wzdrygnął. - Jestem tylko cholerną, zakichaną amerykańską księżniczką. Więc dlaczego ci zależy, bym cię lubiła?
 Na to pytanie sam sobie nie potrafił odpowiedzieć. Tak po prostu było. Po prostu zaczęło mu tak dziwnie zależeć.
 Ujął dużymi dłońmi jej drobną, zarumienioną od odrobiny alkoholu twarz.
- Nie wiem. - Może nie była to satysfakcjonująca odpowiedź, ale była szczera. - Nie wiem, dlaczego nie mogę spuścić z ciebie wzroku. Dlaczego nie mogę wypędzić cię ze swojej głowy. A faktycznie jesteś zakochaną w sobie, cholerną księżniczką.
  Alex nadąsała się i spuściła wzrok.

- Wiem po prostu... nie. - poprawił się. - Ja po prostu wierzę, że jesteś tak naprawdę dziewczyną, którą poznałem na hali. Wesołą, zabawną, słodką i uroczą dziewczyną. Wierzę w ciebie, Olu. - Szczerość jego słów spowodowała, że serce Alexandry mocniej zabiło. 
Zbliżał do niej swoją twarz, chcąc ją pocałować. Tak powoli, ostrożnie. Wciąż obserwował jej reakcję. I gdy czuli na własnych ustach swoje oddechy...
- Nie jestem Ola. - Spuściła wzrok i zrobiła krok w tył. - I proszę, nie próbuj mnie pocałować nigdy więcej. 

   Bez słowa wrócili do hotelu. po drodze spotkali Grzesia, Kaskę i Kubiaka. Na pytanie, co robili na zewnątrz, Alex bez wahania skłamała. Oficjalną wersją było, że ruda wyciągnęła Bartmana z pokoju, bo chciała się przejść a bała się sama. Bo nikt nie mógł się dowiedzieć ani o papierosach ani o Whiskey i atakujący zrozumiał to niemalże od razu. Poza tym po tych wydarzeniach nie mógł z siebie ani jednego słowa wydusić.
Wszyscy rozeszli się w ciszy do swoich łóżek.


Poniedziałek. Ósma rano. Wszyscy podekscytowani schodzili na stołówkę rozmawiając o szykującej się walce między Kurkiem a Alexandrą. Wszyscy się zakładali, czy dziewczyna w ogóle pojawi się na sali o piętnastej. Teorie były jednak różne. Począwszy od jej poddania się, przez tajemne moce, które użyje, aż do Kurka, który po prostu jej to odpuści i się pogodzą.
Guzik.
Podczas gdy wszyscy byli rozentuzjazmowani, wciąż milczący Bartman katem oka obserwował rudą siedzącą przy stole kilka kroków dalej. Dała mu kosza najzwyczajniej w świecie, a mimo to nie mógł spuścić z niej wzroku. Cholera. Wiedział, że źle robi. Ale w niej było coś takiego... no, miała to coś.
Nie tylko on siedział cicho. Grzesiek, wyraźnie zaniepokojony przez to całe napięcie panujące na stołówce, próbował przegadać kurkowi do rozsądku.
- Weź, ogarnij się, powiedz jej, że nie musicie tego robić. - Nalegał.
I po kilku miutach przekonywania Bartosz faktycznie odpuścił. Westchnął głęboko, powoli wstał od stołu i ruszył w stronę amerykańskiej księżniczki.
Chrząknął, gdy stanął za jej krzesłem.
Alex spojrzała na niego i uniosła brwi, zdziwiona faktem, że do niej przyszedł.
- Poddajesz się, cykorze? - Zakpiła stając na przeciwko niego i krzyżując ręce na piersiach.
 Siatkarz robił się zły na twarzy. Wziął głęboki oddech, by nie wybuchnąć.
- Nie ja na to wpadłem, tylko Kosa. - Również skrzyżował ręce. - Żebyśmy to wszystko odpuścili.
- Chyba żartujesz. Wszyscy nie mogę się przecież doczekać całego przedstawienia. - Uśmiechneła się chciwie, w ogóle nie wzruszona. Kurek spodziewał się innej reakcji. Bardziej, hm. Podziękowania? Ulgi w jej uczach? Ale nie, jej mina stała się tylko jeszcze bardziej zdeterminowana.
- A Ty, - położyła mu palec na mostku - nie zwalaj wszystkiego na Grześka tylko przyznaj się, że po prostu się dygasz. 

Bartosz Kurek aż kipiał ze złości.
- Piętnasta. Masz być. - odwrócił się na pięcie i wyszedł ze stołówki, cały rozzłoszczony. 


O godzinie piętnastej siatkarze weszli na godzinę przed własnym treningiem na salę gimnastyczną, przebrani już w stroje treningowe. Zasiedli na trybunach w pierwszym rzędzie. Oczywiście poza Krzyśkiem Ignaczakiem, który latał po całej hali z kamerą w dłoniach, chcąc nagrać całe to spektakularne wydarzenie. Jarosz podłączył nagłośnienie i mikrofon, bo będzie bawił się w komentatra sportowego.
Obecny był tam również Andrea Anastasi, który był wyraźnie zaniepokojony całym tym zakładem córki z jednym z jego zawodników.

Mijały minuty. Kurek kończył już lekką rozgrzewkę. Żygadło, który miał poprowadzić całe to przedstawienie, stał przy siatce i nerwowo spoglądał w stronę wejścia. Alexandry jeszcze nie było.
- Myślisz, że przyjdzie? - Kaśka mocniej ścisnęła dłoń Michała. Była niesamowicie zmartwiona.
Jej chłopak jedynie wzruszył ramionami.
Wszyscy patrzyli w stronę wejścia w ogromnym napięciu i wyczekiwaniu. Kasia cała drżała i Kubiak starał się ją uspokoić. Andrea chodził w tę i wewtę zdenerwowany. Grzesiek i Zbyszek również byli zaniepokojeni całą tą sytuacją, w jakiej Alexandra się znalazła.
 A Kurek? On już czuł smak zwycięstwa, na szczęście przedwczesny.
- Jestem! - Na salę wbiegła Alexandra.
Wyglądała na zmęczoną. Musiała biec na halę. Ale już była przygotowana: ubrana w adidasy Nike, białe sportowe podkolanówka i granatowe, profesjonalne krótkie spodenki z numerkiem szesnaście. Nikt jednak na to nie zwrócił uwagi, bo jej szara, obszerna bluza sięgała jej niemalże w pół uda.
- W końcu. - Prychnął Kurek. - Chcesz jeszcze czas, żeby się rozgrzać?
Pokręciła przecząco głową.
- Dobra, - Żygadło kiwnął na nich, by podeszli - Orzeł czy reszka? - Zapytał dziewczyny.
- Orzeł.
  Podrzucił złotówkę w górę i swobodnie upadła na parkiet. Wypadła reszka.
- Kurek rozpocznie. 

  Alex poszła usiąść na ławkę rezerwowych i wygodnie się na niej rozłożyła. Usiadł obok niej jej ojciec, wciąż zaniepokojony całą tą sytuacją. Ale cóż się mogło stać? Mogła jedynie .. przegrać.
- Konkurencje będą polegały na wykonaniu pięciu zagrywek, pięciu ataków i pięciu obron, wszystko za jeden punkt. - Tłumaczył przez mikrofon Jarosz. - I kto zbierze najwięcej punktów, wygrywa. I pamiętajcie, gramy fair play. Żadnego odpuszczania bloków i zwalniania ręki z zagrywki!
Bartosz Kurek rozpoczął od zagrywki. Jego popisywanie się sprawiło, że udało mu się przebić tylko trzy na pięć petard. Ale i tak był tak pewny siebie, że na nieudane zagrywki jedynie ręką machnął. Najważniejsze dla niego było pokazanie siły i przestraszenie Alexandry. Ale ona tylko siedziała, kompletnie niewzruszona, oczekując na swoją kolej.
 Po pięciu zagrywkach na parkiet zszedł Kosok, Bartman i Nowakowski na blok. Kurek przeszedł do ataku. Rozgrywał Żygadło. I zasada była prosta: trzeba było zaatakować, plasować lub kiwnąć. Whatever. Liczyła się piłka w boisku.
- Będzie walił z całej siły. - Skwitował go sam trener, obserwując poczynania swojego zawodnika. 

Miał rację. Kurek nie hamował ręki. Chłopcy zablokowali go raz, a jeszcze jeden raz Kurek po prostu uderzył w antenkę. Tym sposobem zgarnął kolejne trzy punkty.
- Siurek zdobył już mocne sześć punktów! - Mówił do mikrofonu Jarosz. Cóż, totalnie nie nadawał się na komentatora, ale spełniać marzenia można, nie?

 Gdy Kurek miał przejść do ostatniego etapu, czyli obrony posyłanych przez jego kolegów zagrywek, Alex wstała rozruszać nieco spięte mięśnie. Siatkarz wtedy do niej podszedł i chytrze się uśmiechnął.
- Popatrz teraz, jak kłoda przyjmuje zagrywkę. 

  Ruda pokręciła głową. Siatkarz ruszył na jedną połowę boiska, ustawiając się za szóstym metrem. I z każdą kolejną zagrywką, którą odbierał, Alexandra czuła coraz większe podenerwowanie. Jej nogi drżały i widziała dziwne mroczki przed oczami.
 Ostatnia zagrywka należała do Bartmana. Uderzył z wyskoku tak mocno, że piłka zahaczyła o taśmę i wpadła tuż za siatkę. Kurek nie zdążył podbiec i jej podbić. Szczęście w nieszczęściu, bo nie udało mu się zdobyć maksymalnej liczby punktów.
- Bartosz Kurek zdobywa łącznie dziesięć punktów! - ogłosił Kuba. Na sali rozległy się oklaski, a Kurek zaczął się cieszyć tak, jakby zgarnął co najmniej brąz na Mistrzostwach Europy.
- Alex, Alex! - Nagle podbiegł do dziewczyny Ignaczak, kamerując ją. - Jak się czujesz? Gotowa na walkę? - Dopytywał się.
- Idź lepiej zapytaj Kurka - rozciągała ręce - jak się czuje przed czekającym go upokorzeniem.
Podskoczyła trzy razy w miejscu i spojrzała ostatni raz na zmartwionego tatę. Bezgłośnie go przeprosiła, nie wiadomo za co. Andrea Anastasi zmarszczył czoło.
I wtedy, gdy zdjęła bluzę, wszystko stało się jasne. 

- CO, u licha?!... - Wykrztusił z siebie Jarosz do mikrofonu.
Inni zareagowali podobnie, jednak nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Wszyscy, poza Ziomkiem byli niesamowicie zaszokowani takim obrotem sprawy. Bo Łukasz doskonale wiedział, co się szykuje, odkąd ćwiczył z nią wczorajszego dnia na tejże sali. 

Alexandra stała obok Łukasza ubrana w reprezentacyjne barwy USA, z numerem szesnastym na piersiach i nazwiskiem matki na plecach.
- Dasz radę. - Szepnął rozgrywający wręczając jej piłkę. - Pamiętaj, co ci mówiłem wczoraj. - puścił jej perskie oko.
Wzięła głęboki oddech i powędrowała za linię końcową, raz jedyny spoglądając na ojca i stojącą obok niego Kasię. Oboje nie mogli w to uwierzyć. I oboje byli smutni, że ukrywała przed nim ten istotny fakt.
Dlaczego?...
Pierwsze dwie zagrywki wykonała "z miejsca", bez problemu przebijając za siatkę w okolice szóstego metra. Na kolejne trzy już nie czuła takiego spięcia, uderzała więc z rozbiegu i wyskoku, chcąc zaimponować innym, a zwłaszcza pokazać Kurkowi, że potrafi. I udało jej się, poza ostatnią, która odbiła się od taśmy i wróciła z powrotem na jej stronę.
Gdy wykonywała ataki pamiętała słowa Żygadły, który poinstruował ją, jak pokonać trzyosobowy blok złożony z Grześka, Bartmana i Nowakowskiego. Bo oni wcale nie zamierzali jej odpuścić. Grali fair. A jako że zależało jej na punktach, pierwsze dwa razy kiwnęła, za trzecim razem Bartman "chwycił" piłkę wysoko w powietrzu i sprowadził ją z powrotem na połowę dziewczyny. Nie była Alexandra zła z tego powodu, jednakże automatycznie chciała mu pokazać... nie, im wszystkim pokazać, że stać ją na więcej.
Spojrzała porozumiewawczo na Łukasza i odbiła do niego piłkę. Od razu przebiegła za rozgrywającego i wykonała atak z obiegnięcia. Bez bloku. Przecież w zasadach nie było mowy, że tak nie wolno. Miała tylko wykonać atak, prawda? A niemożliwym było dla niej zaatakowanie na potrójnym, męskim bloku.
Dwa kolejne ataki wykonała normalnie, niestety chłopcy ją zablokowali bez problemu. Miała jednak na swoim koncie już siedem punktów. DO wygrania brakowało jej zaledwie czterech punktów z przyjęcia. I Kurek, który aż wstał niezwykle spięty i dalej nie ogarniający całej tej sytuacji, bacznie ją obserwował.
Ugięła kolana i wyciągnęła ręce przed siebie, gotowa na przyjęcie zagrywek.
Pierwsza prosto w jej ręce. Mocna, jak jasna cholera! Tak ją przedramiona zabolały, że aż jęknęła. I podziękowała Bogu za Nowakowskiego, którego flot był lżejszy i odebrała bez problemu. Grzesiek również nie zagrywał specjalnie mocno. Ale Bartman w ogóle nie zwalniał ręki. Zachowywał się fair wobec Kurka. I traktował ją tak jak i jego. Alexandra nie miała mu oczywiście tego za złe, ale odebrać od niego czwartej z kolei zagrywki nie potrafiła.
Poza tym jej ręce były już takie czerwone i obolałe...
Piąta, ostatnia zagrywka. Wóz albo przewóz. Albo pozostanie na remisie, albo wygra. Wszyscy czekali w napięciu. Koniec końców jednak piłka, uderzona przez Grzegorza szybowała wprost w jej ręce, jednak ona jej nie odbiła. Wszyscy wstrzymali oddech.
- I mamy remis! - Jarosz szybko podliczył punkty na kartce. Cóż, matematyk to z niego marny, skoro musiał liczyć "pod kreską"... - I co teraz, el Ziomek? 

Żygadło jednak wzruszył ramionami. Nikt się nie spodziewał, że takie będzie zakończenie. I wszyscy wciąż byli zaszokowani. No bo.. Alexandra ubrana w siatkarski strój reprezentacji USA? Coś było nie halo.
- Ekhem. - Ruda wzięła od Jarosza mikrofon i wróciła na środek sali. - Chyba... chyba muszę wam coś powiedzieć.
- Wypadałoby. - Skomentował ktoś z trybun.
  Alex podrapała się po głowie. Nie szło jej na rękę obnażanie swoich sekretów przed wszystkimi, ale komu jak komu, im się to należało.
- Może zacznę od tego zakładu... - Mówiła niepewnie ni całkiem nieśmiało. Wzięła się jednak w garść. - Igła, kamerujesz? - Upewniła się.
Krzysiek uniósł kciuk w górę i nie spuszczał z niej "Kamery"
- Więc - kontynuowała - chciałam powiedzieć, że Bartosz Kurek jest tak naprawdę wspaniałym graczem i zawodnikiem. Może i czasami zachowuje się jak Bóg wie kto... co mnie bardzo irytowało, ale wcale nie jest pniem czy kłodą. Potrafi odbierać piłkę, zapewniam was. - Chrząknęła.
- Przecież nie przegrałaś - Kurek stanął obok niej - powinniśmy zrobić dogrywkę.
- Nie, Bartek. - Powiedział. - jedyne, co powinniśmy... nie, - poprawiła się - co ja powinnam zrobić, to przeprosić Ciebie, przeprosić was wszystkich.
Nikt się nie odezwał. Mówiła tylko Alexandra. Szczerze przeprosiła Bartka za wszystkie niemiłe słowa. Przeprosiła innych za chamskie traktowanie i tu zawiesiła spojrzenie na Zbyszku Bartmanie. Ujęła serce każdego siatkarza, jak nigdy. I niesamowicie zyskała uznanie w ich oczach. Bo nie każdy zdobyłby się na szczerość przed kamerą Ignaczaka. To wszystko przecież wyląduje w Internecie.
- A to, - wskazała na swój strój - to jest efekt zazdrości o Kasię. - Zmarszczyła brwi. Mimo wszystko jednak nie czuła upokorzenia. - Nigdy nie chciałam wyjeżdżać do Ameryki, ale wiedziałam, że zostając tu wciąż będę spychana na dalszy plan. - Andrea spojrzał na nią czule. - Gdy wyjechałam to ćwiczyłam i ćwiczyłam, by pokazać, że wcale nie jestem sportowym beztalenciem. Chciałam, żeby tata był ze mnie tak samo dumny, jak z mojej siostry - zaszkliły jej się oczy - no i udało się. Dostałam się do drużyny kadetek, reprezentującej USA. Przez jeden sezon grałam, ale...
- Ale?...
- Ale potrafiłam jedynie dobrze grać taktycznie, nigdy nie potrafiłam tak prawdziwie walczyć na boisku. Siatkówka do mnie nie przemawiała. - Uśmiechnęła się słabo. - I gdy już zrozumiałam, że powrót do Polski jest bezsensowny, trafiłam w wir prawdziwych amerykańskich przygód. Z reprezentacji wywalili mnie przez narkotyki. Potem modeling, który skończył się prawie anoreksją. - Wzdrygnęła się na samo wspomnienie. - Byłam tak skołowana, że mając przyjaciół z czerwonego dywanu najzwyczajniej w świecie zaczęłam pić. I to tak z jednego bagna w drugie.. - westchnęła głęboko. Po jej policzkach spłynęły łzy. - Przepraszam, tak wiele powiedziałam, tak wiele wam wyznałam... zrozumiem, jeśli teraz mnie stąd wywalicie. Nawet własna matka chciała mieć mnie z głowy. Dlatego mnie tu wysłała. - Skrzywiła się.
  Przez chwilę nikt nic nie powiedział. To całe opowiadanie z życia wzięte mocno wyryło się w głowie każdego siatkarza. Nikt nie wiedział jak zareagować, co powiedzieć. W końcu biedna Alexandra okazała się być po prostu niechcianym dzieckiem przerzucanym z miejsca na miejsce, wszyscy się jej pozbywali. Nawet własna matka nie chciała mieć z nią więcej problemów.
Pierwsza podeszła do niej Kaśka, która już była cała zapłakana. przytuliła ją mocno do siebie i obie zaczęły płakać jak dzieci. Andrea Anastasi stał jak posąg, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Dopiero gdy Żygadło poklepał go po ramieniu, doprowadził się do porządku i podszedł do córek.
- Alex, ja... nie wiedziałem. - Zacisnął usta. Był taki zły, ale tylko i wyłącznie na siebie. jego córka przeżyła tak wiele w tej cholernej Ameryce a on o tym nie miał zielonego pojęcia. I dowiaduje się o tym w tak tragicznym momencie, na sali gimnastycznej, zupełnie przez głupie zrządzenie losu. - I przepraszam, że nie było mnie przy tobie, kiedy mnie potrzebowałaś...
Przytulił obie córki. Wtedy siatkarze wstali i zgromadzili się w okół nich. 

- Kto jest za tym - krzyknął Igła - żeby Alexandra z nami została?
  Ruda, słysząc te słowa, wyrwała się z uścisku i spojrzała po siatkarzach. I ku jej zdumieniu, większość się uśmiechała i podniosła ręce ku górze. Na sam koniec i jej ojciec i siostra podnieśli ręce i obdarzyli ją czułymi spojrzeniami.
- Jak widać, Alexandro, z nami zostajesz. - Ignaczak zachichotał i uśmiechnięty od ucha do ucha, podszedł do niej i objął ją przyjacielsko ramieniem.
- Dziękuję. - Powiedziała Alexandra, ocierając wierzchem dłoni wilgotne policzki. 

I w ten sposób przekonała się, że Kaśka miała rację.
Ci siatkarscy "kretyni" byli tak naprawdę wspaniałymi ludźmi i każdemu w piersi biło ogromne serce.

- To co, możemy mówić ci per Olu? - Zapytał Jarosz.
 Uśmiechnięta Alex skinęła głową, zgadzając się. Kilku siatkarzy wzięło ją na ręce i śmiejącą się wniebogłosy, podrzucali do góry, jakby była zaledwie piórkiem.


Ale czy ta beztroska miała trwać wiecznie? Nie, na pewno nie... Bo życie napisało amerykańskiej Aleksandrze całkowicie inny scenariusz. A przeznaczenia przecież oszukać się nie da...






~*  *  *~

Uff, ale się napisałam. Ale.. chyba było warto, bo dużo rzeczy się wyjaśniło i wiele się zdarzyło, nie? 
Pozostaje jednak pytanie, czy wszystko potoczy się prosto, z górki, bez przeszkód aż do mety? 
Oj, no. Znacie mnie i pewnie wiecie, że tak też nie będzie, heh. :)

A propo zdjęć Olsenek, które daję. Cóż, one też mi nie pasują do moich bohaterek, jednakże pomyślałam, że fajnie będzie dać tą odrobinkę "bliźniaczek" na bloga, a tylko one mi się (lol?) wyszukały. Ale czemu mnie to nie dziwi?
Tak też normalne jest, że sobie inaczej je wyobrażacie (też tak mam!). Mam jednak nadzieję, że to wam nie przeszkadza w czytaniu mojego opowiadania :)

Pozdrawiam Was gorąco, 
Wasza oddana bloggerka!

PS. Przepraszam za błędy, nie robiłam korekty (!!).

8 komentarzy:

  1. rozwiniesz wątek Kasi i Kubiaka ? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam taki zamiar. :) Na razie chciałam się skupić na wyjaśnieniu całej akcji z Alex. ;3

      Usuń
  2. Nie będzie mnie niestety przez tydzień i jak przyjade to dopiero znów poczytam :( A juz się doczekac nie mogę co będzie dalej!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to miejmy nadzieję, że będzie co czytać, heh :)
      Pozdrawiam ;3

      Usuń
  3. I nareszcie mamy OLĘ! ;) Kurcze, po tym rozdziale zrobiło mi się z całego serca szkoda Zbyszka - w każdym razie to, że Ola go odrzuciła mnie zaintrygowało i mam nadzieję na rozwinięcie tego wątku. ^^ Wiadomo, Kasię i Olę wyobrażam sobie inaczej, ale to, że są tu zdjęcia sióstr Olsen w żadnym wypadku mi nie przeszkadza.
    No i mój największy dylemat - Bartman, Kurek czy Kosa? Po tym rozdziale w moich oczach zyskał Bartman, Kurka widzę tak średnio, a Kosa ma nadal u mnie 3 razy "tak". *_*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto ich tam wie. Mi też jest szkoda Zbyszka. cóż. ale takie jest przecież życie ;D
      Pozdraaawiam ;)

      Usuń
  4. Będziesz jeszcze kontynuować tego bloga ? ;-) Bo jest naprawdę fajny ^.^

    OdpowiedzUsuń