Olka rozglądała się tylko za jednym. Wysokim, czarnowłosym, dobrze zbudowanym siatkarzem, który być może dalej to tkwił z kontuzjowaną nogą. Fakt, był uparty. Uparty na tyle, by siedzieć tu aż do rana. Ale przecież on o niczym nie wiedział. nie wiedział, że została w Polsce. Więc czekanie na nią było w tym wypadku jak czekanie na deszcz w czasie suszy. Smutne i bezsensowne.
Miała już zawracać, gdy go zobaczyła. Leżał na ławce w poczekalni i spał w dziwnej, niewygodnej pozycji. Olka stała jak posąg i spoglądała na niego nie dowierzając. Ten idiota... ten idiota naprawdę na nią czekał.
- Ale kretyn! - Powiedziała sama do siebie i ruszyła biegiem w jego stronę.
Kucnęła przy nim i ze łzami w oczach patrzyła na jego spokojną twarz. Ostrożnie położyła dłoń na jego policzku. I tak samo ostrożnie pogłaskała go delikatnie. Wtedy łza spłynęła po jej rozpalonym policzku. Przecież Zbyszek Bartman był jednym z głównych powodów, dla których tu została. Wprawdzie powiedziawszy... po ten całej sytuacji na gali, po tych namiętnych pocałunkach i amnezji... gdzieś głęboko w sercu pojawiała się iskierka nadziei, że to był on...
- Ola?... - Usłyszała jego cichy głos.
Widząc budzącego się siatkarza, szybko starła łzy z policzków. Płacz był tu bezsensowny, więc uśmiechnęła się słabo.
- Tak, to ja.. - Przeczesała mu palcami czarną, gęstą czuprynę.
- To wspaniały sen, skoro tu jesteś. - Kąciki jego ust uniosły się ku górze. Wyglądał tak, jakby jeszcze w pełni nie kontaktował. - Nie budź mnie czasem...
Wyciągnął rękę spod głowy i dłoń położył an jej policzku. Pod jego dotykiem Ola miała przyjemne dreszcze. Ta beztroska i wspaniała chwila mogłaby trwać wiecznie, ale przecież nie było najmniejszego sensu dłużej tego ciągnąć.
- Zbyszek, to nie jest sen. - Powiedziała stanowczo, gdy siatkarz z powrotem zasypiał. - Ja tu jestem naprawdę. Wcale nie odleciałam.
I te słowa uruchomiły skrytego "rozwścieczonego Zbyszka". Rozumiejąc prawdziwość słów dziewczyny podniósł się gwałtownie i skoczył na równe nogi, kompletnie zapominając o kontuzji. Jęknął niemalże od razu.
- Zbyszek, siadaj. - Ola próbowała go usadzić, ale ten jedynie odepchnął jej ręce.
- Nie! Kurwa! W ogóle to co ci do głowy przyszło, żeby wracać do Ameryki?! - Podniósł swój głos, prawie krzycząc.
- Uspokój się. I pozwól mi wyjaśnić.
- Co tu jest do wyjaśniania?! Zachowujesz się jak rozkapryszone dziecko! A my... - zacisnął pięści - a ja martwię się o ciebie i latam za tobą jak skończony kretyn!
W siatkarzu wręcz krew wrzała, ale widok skruszonej i prawie płaczącej dziewczyny stojącej na przeciwko niego, ze spuszczonym wzrokiem, ukoiła jego nerwy. I powstrzymał się przed wypowiedzeniem kolejnych głupot, zupełnie bez przemyślenia.
Bez zastanowienia położył jej ręce na ramionach i przytulił mocno do siebie. - Przepraszam. - Powiedział już o ton ciszej, spokojniej.
- Nie masz za co.. należało mi się. - Wtuliła się w niego jeszcze bardziej. Mimo wszystko w jego ramionach poczuła się bezpiecznie. Poczuła się już taka spełniona.
Bo jak to powiedział kiedyś Ignaczak, tylko o siatkówce... życie jest układanką puzzli i każdy element musi pasować. każdy element musi być. W życiu Oli na tą chwilę tymi elementami byli siatkarze, ojciec i siostra. I Zbyszek, dzięki któremu cały piękny obrazek został ułożony.
Nie spodziewała się jednak tego, co się stało chwilę po przytuleniu się.
Siatkarz delikatnie odepchnął ją od siebie, jednak zachowując małą odległość i nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, pocałował ją. Była w takim szoku, że ręce wisiały jej bezwiednie wzdłuż ciała i nogi się pod nią uginały.
- Zbyszek, nie możemy.. - Przerwała na chwilę pocałunek, jednak on wcale nie miał zamiaru tego zrobić i ponownie wpił się w jej usta, już śmielej.
Wiedziała, że robi źle. W jej głowie wirowały postaci siatkarzy. Uśmiech Kurka, czekoladowe oczy Kosoka. I dlatego tak bardzo broniła się przed tym wszystkim. Bo ostatnią rzeczą, którą chciała, to zranić któregoś z nich. Bo każdy z nich miał w sobie coś wyjątkowego, co niesamowicie pociągało dziewczynę.
I gdy już miała posłuchać rozumu i odepchnąć od siebie Bartmana, on przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie i jej ręce automatycznie powędrowały na jego ramiona. Stała się rzecz najmniej pożądana. Odwzajemniła pocałunek.
Był taki, jak sobie wyobrażała. I taki, na jaki miała ochotę, odkąd tylko pierwszy raz zobaczyła Zbyszka.
- Nigdy więcej - powiedział przerywając pocałunek i patrząc jej głęboko w zielone oczy - nie zabraniaj mi całowania cię. Bo ja i tak to zrobię.
Pocałunek Bartmana wywrócił całe życie Olki do góry nogami. W jej sercu pogmatwało się jeszcze bardziej. Tak naprawdę wtedy nie chciała wiązać się z żadnym z nich, bo najzwyczajniej w świecie każdy był dla niej wyjątkową osobą. I nie mogła już dopuścić do takich sytuacji. Sytuacji, kiedy czekoladowe oczy cudownego Grześka spoglądają na nią z zakochanym błyskiem, tudzież gdy słodkie usta Zbyszka lądują na jej własnych i najnormalniej w świecie nie może mu się oprzeć.
Jednak już następnego dnia okazało się, że to wcale nie będzie takie łatwe, jak jej się wydawało. Zwłaszcza, że powoli zaczynała się przekonywać do jednego z nich.
Następny dzień rozpoczął się ciężką pracą i wylewaniem z siebie tony potu. Nie tylko przez siatkarzy. Bliźniaczki, które razem z nimi poszły na trening, niezwykle im pomagały. Pomagały ojcu. A uwierzcie, ogarnięcie stada przerośniętych siatkarzy było nie lada wyczynem i wymagało włożenia w pracę całego serca. Zwłaszcza, że zbliżał się Memoriał Wagnera i siatkarze chcieli pokazać klasę, a nie jeden, wielki cyrk, taki jaki miał miejsce na meczu towarzyskim z Czechami.
- Nie uważasz, że Olka się dziwnie zachowuje? - Zapytała Kaśka Kubiaka. Mieli własnie przerwę w treningu i siedzieli na parkiecie przy siatce.
Michał spojrzał na rudą. Faktycznie, ten dzień był... dziwny w jej wykonaniu.
- W sumie... może... może masz rację. - Powiedział po chwili obserwacji. - Uczepiła się biednego Nowakowskiego jak rzep psiego ogona.
- Dziwne nie? - Kasia położyła się na parkiecie i spoglądała w sufit hali. - Wiesz.. w sumie to spodziewałam się ... Kosoka... przecież wczorajszego dnia trzymali się za ręce.. a potem nie spuszczał z niej wzroku.
Dziku położył się obok niej z głową odwróconą w jej stronę.
- Myślisz, że między nimi coś jest? - Zmarszczył brwi. Jakoś tak niekoniecznie Olka pasowała mu do oazy spokoju, jaką był Grzesiek.
- A bo ja wiem? - Spojrzała na Michała. - Ona nigdy nie rozmawiała ze mną o sprawach sercowych. Choć nie powiem, jakoś tak fajnie by było, gdyby się spiknęli. Wiesz, uspokoiłby nieco jej wybuchowy temperament.
- Ee ta. Ja tam wolałbym, gdyby z Bartmanem była. - Podniósł się i spojrzał na kolegę, siedzącego na trybunach. Zibi jeszcze ćwiczyć nie mógł, zwłaszcza że wczorajszego dnia mocno nadwyrężył kostkę. - W ogóle popatrz jak on na nią patrzy. Nie spuszcza z niej wzroku.
Blondynka podniosła się i spojrzała na wspomnianego przez Miśka Zbycha. Faktycznie, siedział i patrzył, jak Olka odbija piłke z Nowakowskim.
- Ale jaja. - Skwitowała. - Będzie z tego afera...
- Będzie afera, jak jeszcze Kurek się dołączy.
- Już się dołączył. - Spojrzała na chłopaka poważnie. - Rano.
Tego dnia Aleksandra unikała Bartmana jak ognia. Tak samo zachowywała się również wobec Grzesia, bo najzwyczajniej w świecie nie potrafiłaby mu spojrzeć w oczy. Bardzo go lubiła i na dobrą sprawę wyobrażała sobie związek z nim. Był naprawdę idealnym kandydatem na stały związek, może nawet na coś więcej. Spokojny, odpowiedzialny i rozsądny. Ideał. Ale z drugiej strony był Zbyszek- niesamowicie pociągający, zaskakujący i romantyczny na swój sposób. Pod tą jego twardą skorupą tak naprawdę krył się wrażliwy facet, który już nie raz dał o sobie znać. I na tą chwilę nie potrafiła zdecydować się na żadnego z nich...
I o ironio, jeszcze Kurka w tym bagnie brakowało.
Przyszedł do pokoju dziewczyn z samego, zasranego rana. Na zegarze widniała siódma. Było grubo przed śniadaniem, a on wręcz kipiał życiem i radością.
- Dzień dobry! - Wpadł, standardowo. Bez pukania.
- Człowieku, dajże spać. - Kaśka naciągnęła na głowę kołdrę, nawet na niego nie patrząc.
- No zaraz pójdę.
Olka na wszelki wypadek nie otwierała oczu. Co prawda nie spała już od dobrych piętnastu minut, ale po jego wejściu udawała, że śpi, z głową wtuloną w poduszkę.
Jej serce zaczęło mocniej bić, gdy Kurek podszedł do jej łóżka i kucnął tuż przy jej twarzy. Przyglądał jej się dłuższą chwilę. Dziewczyna leżała w totalnym bezruchu wciąż perfekcyjnie udając, że jest pogrążona w głębokim śnie. Szczelnie zamknęła powieki.
Udało się. Nie zauważył. Usłyszała tylko jego westchnięcie, a potem ciche zamknięcie drzwi.
Momentalnie otworzyła oczy, odwróciła się na plecy i spojrzała w sufit.
- Za jakie grzechy? - Szepnęła do siebie pod nosem i zrezygnowana schowała twarz w dłoniach.
Powoli zaczynała żałować, że tu została. Albo przynajmniej tego, że nie postawiła sprawy jasno.
Zrobiła to natomiast od razu na śniadaniu, gdy tylko wszyscy zajęli miejsca. Głośno chrząknęła i wstała. Wszystkie siatkarskie oczy skierowały się w jej stronę.
- Jeśli mogę, chciałabym coś powiedzieć.
Nikt nic nie mówił, więc uznała to za zgodę.
- Więc - powiedziała, niepewnie spoglądając po twarzach przyjaciół - po pierwsze, chciałam wam wszystkim podziękować za wczoraj. W sumie to nie tylko za wczoraj. Za inne dni też. Bo jesteście naprawdę wspaniali... - cały Igła, aż dumnie wypiął pierś do przodu - i wszystkich was, - spojrzała na Bartmana - każdego - zawiesiła spojrzenie na Kurku, a sekundę potem na Kosoku - traktuję wyjątkowo. I nie chciałabym, aby cokolwiek innego zepsuło nasze relacje. Bez względu na to, co się stanie, kocham każdego z was - Znowu chrząknęła. Zmarszczyła brwi zastanawiając się, czy oni w ogóle rozumieją to, co powiedziała. - Chcę, abyście skupili się na zbliżających się zawodach. Żebyście skupili się na siatkówce, bo tylko i wyłącznie po to tutaj jesteście. Dzięki za uwagę. - Zakończyła swój wywód.
Ba, nie spodziewała się, że wszyscy nagle zaczną myśleć tylko o siatkówce czy o zbliżającym się wielkimi krokami Memoriale Hubera Wagnera, na którym mieli szansę zaprezentować swoje umiejętności. Przecież nie da się o tym myśleć bezustannie. Ale chciała, by zrozumieli, w jakiej znalazła się sytuacji. Bo jak na razie wyjścia z niej nie widziała. A może i rozumiem nie widziała, bo serce i tak lgnęło jak cholera w jedną stronę, mimo że dziewczyna się tak opierała.
Dlatego na treningu uczepiła się Bogu ducha winnego Pitera. To była sytuacja optymalna, dzięki której najzwyczajniej w świecie nie musiała myśleć o własnych uczuciach.
Po treningu wszystko jednak wróciło wraz z ciekawską Kaśką, która nie wytrzymywała już tego napięcia.
- Więc który to? - Zapytała.
Szły kilka metrów za grupą siatkarzy, więc mogły sobie pozwolić na swobodną rozmowę.
- Ale co? - Zdziwiła się ruda.
Kaśka wywróciła oczami.
- Nawet nie mów, że nie zostałaś tu głównie z powodu któregoś z nich.
Olka spojrzała na nich. Bartman szedł o kuli obok Kubiaka i z czegoś się śmiali. Kosok dotrzymywał kroku kapitanowi i rozmawiali zapewne na temat siatkówki i zbliżających się zawodów. A Kurek... cóż. Razem z Kubą Jaroszem i Ignaczakiem kręcili kolejny epizod "igłą szyte".
- Poniekąd masz rację, Kaśka. - Olka kopnęła od niechcenia jakiś kamyk, który poturlał się do przodu, zabawnie podskakując. - Jestem tu dla was wszystkich, ale dla jednego z tych idiotów zwłaszcza.
Blondynka momentalnie złapała za rękę uśmiechającą się tajemniczo siostrę. - Który to? Który?
I gdy z szaleńczo radującym się sercem wypowiedziała jego imię, na twarzy Kaśki zagościł szeroki uśmiech.
- Nie mogłaś wybrać lepiej. - I jej słowa tylko utwierdziły ruda w przekonaniu, że podjęła dobrą decyzję.
~* * *~
Mwhahahahahah. Ale pomieszałam, co?
Teraz w napięciu będziecie czekały na kolejny rozdział, hiehiehie.
Ale nie mogłam inaczej. Wiecie, uwielbiam się z Waaaami droczyć. ;>
Kurczę, ale najbardziej dobija mnie fakt, że każda z Was chce innego siatkarza. I cokolwiek postanowię, nie miejcie m tego za złe ;O
PS. Kogo obstawiacie i DLACZEGO??????
Bardzo bym chciała aby w jej sercu zagościł Zibi .
OdpowiedzUsuńAle wszystko się okaże .Masz już pewnie ułożony plan w głowie z tym siatkarzem co do następnych rozdziałów .Więc uszanuję każdą twoją decyzje :D
Mam pytanko dodasz jeszcze jeden dziś czy musimy czekać ??
Dodam jeszcze dziś. :)
UsuńA ja strzelam w Kurka. Chociaż z moim szczęściem pewnie nie trafię, a tym wybrankiem okaże się albo Zibi, albo Kosa. I tak najpewniej będzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do następnego! :)
Pomieszałaś i to jeszcze jak. :) Teraz szczerze nie mam pojęcia co się wydarzy. Ja właściwie chciałabym Koska,bo pasowaliby do siebie. On spokojny, a ona wybuchowa. :) Niby przeciwieństwa się przyciągają....ale mam jakieś dziwne wrażenie,że to może być Kurek. Ten zakład z nim...te droczenie. W końcu kto się lubi ten się czubi. Może i w ich przypadku tak jest ;)Normalnie czekam by dowiedzieć się który to. :)
OdpowiedzUsuńI sądzę,że żadna nie obrazi się tego jakiego siatkarza wybierzesz. Każda ma swoje typy. Niestety wszystkim nie dogodzisz :)
Pozdrawiam :)
Zbych, Zbych, Zbych ! Czytałam Twoje poprzednie opowiadanie i tam był właśnie Zbyszek, i on mi cały czas siedzi głowie, i ja chcę Jego :) Ale oczywiście wybór należy do Ciebie. ;)
OdpowiedzUsuń