środa, 14 sierpnia 2013

8. Bo gdy okazujesz komuś serce, ktoś inny cierpi...

  Afrykańskie upały wróciły już następnego dnia. Nikt nie mógł wysiedzieć w pokoju, a co dopiero na zewnątrz czy na hali. Dlatego też trener zgodził się, by piątkowy trening odbył się dopiero wieczorem, gdy choć trochę spadnie temperatura.
Podczas śniadania wszyscy zastanawiali się, co będą robić, skoro mają prawie cały dzień wolny. Podczas gdy połowa wolała zostać w pokojach, Kurek wpadł na zniewalający pomysł.
- Chodźmy nad jezioro! - Aż wstał z krzesła przewracając go na podłogę.
- Boże, idioto! - Krzyknął na niego Anastasi. - Patrz co robisz!
Stołówkę wypełniły śmiechy.
- Ale trenerze, ten idiota wpadł an super pomysł! - Wyjaśnił mu Ignaczak. Pozostali mu przytaknęli.
- Czy to w ogóle możliwe jest?.. - Zastanawiał się na głos. - Kurek i "super pomysł"? Dziwne zestawienie...
Bartek się nadąsał. Podniósł krzesło i ze skrzyżowanymi rękoma usiadł z powrotem. Na szczęście. Bo mając ponad dwa metry można jeszcze inne szkody zrobić.
- Możliwe czy nie możliwe, nad jezioro jedziemy.
  I w ten sposób po śniadaniu większość siatkarzy szykowała się na spędzenie upalnego dnia bawiąc się niczym dzieciaki w pobliskim jeziorze. Oczywiście nie wszyscy, wiadomo. Niektórzy woleli smażyć się na jajecznicę we własnych pokojach. Cóż, nawet Alexandra. Ale nikogo to nie zdziwiło.
- Oj, no dziewczyno, - jedynie Kaska nie dawała za wygraną. Chciała, by jej siostra poszła i trochę się "rozerwała". Przeciez w samym hotelu to ześwirować można. - Chodź, będzie fajnie.
- Z nimi? - Burknęła. - Nie, dzięki.
Blondynka aktorsko wywróciła oczami.
- Nikt ci nie każe z nimi rozmawiać. Idź tam dla siebie. Poopalasz się i odpoczniesz od hotelu. - przekonywała ją dalej.
Po jeszcze kilku wymienionych plusach bycia nad jeziorem Alex westchnęła i wygrzebała z walizki swój strój kąpielowy. W sumie skoro już musi tu być to chociaż z jakimś pożytkiem...

I w ten sposób już o godzinie dziesiątej, bliźniaczki i większość siatkarzy ruszyli nad spalskie kąpielisko. Wszystkim humor dopisywał. Przechodnie patrzyli na idącą grupkę z szerokimi uśmiechali. Poznali ich, poznali reprezentantów. Bo mimo że faceci szli w czapkach z daszkiem (prawie wszyscy!) to ich wzrost i wysportowane sylwetki mówiły same za siebie.
Alex szła sama. Wiadomo - Kasia kroczyła obok Michała. Trzymali się za ręce. Cóż, ruda musiała przyznać w duchu, że wyglądali całkiem uroczo. Razem z Bartmanem odwalili kawał dobrej roboty.
-  I jak przygotowania do klęski? - Ten głos sprawił, że całą zadrżała.
Nie musiała wcale patrzeć w górę, na wysokość dwóch metrów i siedmiu centymetrów. Doskonale wiedziała, kto właśnie idzie obok niej i chytrze się uśmiecha. Bartosz Kurek, we własnej osobie.
- Przygotowania? - Zakpiła Alexandra. Ten siatkarz miał tupet, doprawdy... - Dziecko by cię pokonało, więc żadne przygotowania nie są potrzebne. - Spojrzała na niego i uśmiechnęła się słodko.
Zaśmiał się. Zaśmiał się tak ironicznie, że krew w niej zawrzała. Wzięła głęboki oddech i trochę się uspokoiła.
- Zawsze jesteś taka pewna siebie? - Zmierzył ją spojrzeniem "z góry".
Skinęła głową potwierdzając jego słowa.
- Chociaż nie. - Powiedziała po chwili zastanowienia. - Nie zawsze. Ale Siurek, przygotuj się na porażkę. To będzie twój ostatni lot samolotem. - Zaśmiała się diabelsko i podbiegła do Kaśki i Kubiaka.
Bartka tak zatkało, że gdy Jarosz podszedł do niego pogadać, nie mógł zarejestrować w swojej głowie ani jednego słowa.

Nad spalskim kąpieliskiem nie było jeszcze wielu ludzi. Na całe szczęście, jak powiedział sam Grzesiek. Nie lubił zbytnio być obleganym przez fanów jak Bartman czy Kurek. Cóż, on się czuł przy nich jak istna oaza spokoju.
Rozłożył swój ręcznik nieco z tyłu, za Kurkiem, Jaroszem i pozostałą bandą. Zdjął koszulkę, usiadł i napawał się spokojem i chłodniejszym powietrzem ciągnącym znad wody.
- Grzesiu, mogę obok ciebie? - Usłyszał uroczy głosik. Podniósł głowę i zmrużył oczy. Dziewczyna stała tuż przy słońcu.
Wow, znała jego imię. Skąd, u licha?
- Pewnie, że tak. - Odpowiedział w końcu.
Wstał i pomógł rozłożyć jej oliwkowy ręcznik.
- Dzięki. - Na jej twarzy zagościł słodki uśmiech.
Kosa musiał przyznać, że gdy się nie złościła, Alexandra była naprawdę uroczą dziewczyną. I ten jej spokój i beztroska sprawiały, że tak w stu procentach przypominała swoją siostrę Kaśkę.
- Widzisz, moja własna siostra mnie olała. - Westchnęła głęboko.
Usiadła na swoim ręczniku, tuż obok niego. Oboje spojrzeli w stronę Michała i Kaśki, którzy dopiero wchodzili na plażę. A przynajmniej Alex tam spojrzała. Grzesiek nie mógł odwrócić spojrzenia od rudej, która ściągnęła właśnie sukienkę pozostając jedynie w zielonym bikini.
Doprowadził się jednak szybko do porządku i na wszelki wypadek spojrzał w piasek pod stopami.
- Ale i tak się już świetnie dogadujecie. Na początku przecież było ciężko...
- Dalej jest ciężko, Grzesiek. - Położyła się wygodnie na plecach. - Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo... - Dodała na tyle cicho, że tylko on to słyszał i nic już nie mówiła, bo Kaśka z Michałem własnie doszli i rozłożyli się tuż obok nich.

Słońce grzało co raz mocniej. Na ręcznikach leżały tylko bliźniaczki, obie na brzuchach, wpatrujące się w odbijających piłką siatkarzy.
Zachowywali się jak dzieci i raz po raz Alexandra kręciła głową, nie dowierzając własnym oczom. Wprost nie mogła uwierzyć, że oni mają ponad dwadzieścia, a nie zaledwie kilka lat.
- Idioci. - Skwitowała ich dziecinne zachowanie Alex. W ciemnych okularach na nosie obserwowała każdego po kolei.
Kaśka westchnęła.
- Ci idioci to najlepsi i najbardziej waleczni ludzie, jakich znam. - Na twarzy blondynki pojawił się lekki, czuły uśmiech.
Jej siostra spojrzała na nią zdziwiona.
- Jak na razie zachowują się gorzej niż dzieci. - Prychnęła.
- Nie mówię, że się tak nie zachowują, bo czasami sama ich nie ogarniam. Przecież faceci NIGDY nie dorastają. - Zaśmiała się Kaśka. - Ale wiesz, oni tego potrzebują. Spędzając razem czas, wygłupiając się, nabierają do siebie zaufania, które jest naprawdę potrzebne na boisku. Bo przy siatce... ojej, naprawdę stają się twardzi, poważni i waleczni.
Alex zmarszczyła brwi. jej siostra chyba nie wiedziała, co mówi! Wystarczy spojrzeć na takiego Ignaczaka, który teraz udaje że ptakiem jest, czy co.. bo latał jak pojebany po całej plaży. Albo na Kurka, który ewidentnie próbuje się przed nią popisać swoimi siatkarskimi umiejętnościami.. no cóż, albo ich brakiem.
- Jakoś nie mogę tego sobie wyobrazić. - Wyznała szczerze ruda.
- Zobaczysz już za parę dni. Czesi przyjeżdżają na towarzyski. - Poinformowała Kaśka, wyraźnie podekscytowana tym faktem. - I zobaczysz ich pot, ich walkę i ...
- Dobra, daruj sobie. - Alex machnęła ręką. - I tak nienawidzę siatkówki i wszystkiego, co z nią związane.
Podniosła się i klęknęła. Miała już w sumie dosyć opalania, a rozmowy o tych kretynach to już w ogóle.
Wyciągnęła z torebki polską Elle, nałożyła słomkowy kapelusz na głowę i pogrążyła się w czytaniu kolorowego czasopisma. Zrezygnowana Kaśka, rozumiejąc że koniec siostrzanych rozmów na dziś, wstała i zawędrowała do Kubiaka do wody
 Alex natomiast czytała. Szkoda tylko, że bez skutku... bo kompletnie nie mogła się skupić. Skończyło się na tym, że oglądała obrazki i bezsensownie przewracała strony.
To wszystko było takie pogmatwane. JEJ ŻYCIE było takie skomplikowane. I nikt o tym nie wiedział. O tym, co przeżyła. Jak strasznie cierpiała. I dlaczego stała się egoistyczną snobką. Ale tak bardzo tego nienawidziła, tak bardzo siebie za to wszystko nienawidziła, że ...
- O cholera. - Przeklęła nagle.
W jej stronę zmierzał kulejący Kosa, z niezwykle skrzywioną miną. - Co się stało? - poderwała się nagle i podeszła do niego, podtrzymując go pod ramię.
- Nic, spokojnie. - Odparł niby spokojnym głosem. - To tylko skurcz w łydce.
Usiadł, a właściwie opadł na swój ręcznik z wciąż skrzywioną miną. Łydka musiała go cholernie boleć. Alex czasem miewała skurcze, zwłaszcza w nocy. Nienawidziła tego rozrywającego uczucia. I to bolało dopóki nie rozmasowała sobie mięśnia.
- Pomogę ci. - Klęknęła przed nim, nim zdążył cokolwiek powiedzieć.
Dłonie śmiało położyła z dwóch stron jego prawej łydki i mocno rozcierała, starając się jak najszybciej pozbyć się bólu z nogi siatkarza.
- Alex, nie musisz... - Powiedział cicho.
- Ale chcę. - Nie przerywając masowania spojrzała mu prosto w oczy. - Pozwól mi pomóc. - Jej stanowczy i pełen nadziei głos spowodował, że Grzesiek się nie odezwał.

- No, no, patrzcie tam! - Jarosz skinął głową w stronę ręczników. - Chyba się dobrze dogadują.
Niestety, Kubuś nie zrobił najlepiej zwracając uwagę na Alex masującą nogę Grzesia. Nagle zapanowało nieprzyjemne napięcie pomiędzy stojącymi siatkarzami.
- Kurwa, co z wami? - Ignaczak zmarszczył brwi.
Kurek, który chwilę stał nic nie rozumiejąc, chrząknął.
- Pozostaje mieć nadzieję, że go nie uszkodzi przed zbliżającym się meczem. - Skrzywił się Bartek i odbił piłkę do Kuby. - Jest strasznie wybuchowa i agresywna.
- A ty zazdrosny! - Zaśmiał się głośno Igła.
Kurek, do którego poszybowała teraz piłka, mocno w nią uderzył i trafiła wprost we wciąż śmiejącego się Ignaczaka. Ten wylądował na piachu i dosłownie pękał ze śmiechu, trzymając się za brzuch.
Fakt, Krzysiu z zazdrością miał rację, ale chyba uwzględnił nie tą osobę, co trzeba. Bo Zbyszek, który wciąż stał jak posąg, wgapiając się w szczerzącą się do Kosy Alex, pozostał przez kolegów niezauważony. Cóż, jego szczęście, bo ofiarą nabijania się padł Kurek. Ale czy to miało jakieś znaczenie?
Nie. Nie miało.
Bo od wydarzeń na hali i szczerej rozmowy... od spania razem na parkiecie... nie mógł wyrzucić z myśli tej amerykańskiej dziewczyny. A ona? Od tamtego wieczoru nawet na niego nie spojrzała. I na nic były jego usilne starania. Nic, kompletnie nic nie spowodowało, żeby chociaż uraczyła go łaskawie swoim spojrzeniem. I to była jej cholerna wdzięczność za pomoc. Równie dobrze mógł ją wtedy tam zostawić. Przecież doskonale znał tamten budynek i wiedział, że z piętra można wydostać się na zewnątrz wyjściem ewakuacyjnym. Był jednak na tyle głupi, że chciał spędzić z nią trochę czasu sam na sam.
A teraz? Miał za swoje.
- Patrzcie, to Zibi! - Usłyszał nagle za plecami, ale nawet się nie odwrócił.
Trzy młodziutkie dziewczyny stanęły przed nim już po sekundzie, z wyciągniętymi kartkami i długopisami.
- Możemy autograf?.. - Zapytały z nadzieją w głosie.
Ale Zbyszek Bartman był taki zdenerwowany, że rzucając krótkie i stanowcze "NIE", odwrócił się na pięcie i odszedł wzdłuż plaży, jak najdalej stamtąd.


Każdy na plaży tego dnia zastanawiał się
 kim tak naprawdę jest Alexandra z Ameryki
 i co siedzi w jej rudej głowie?

Jedno było pewne: jej osoba wniesie zamęt
do zgranej, męskiej reprezentacji.


 
~*  *  *~
A na noc, PREZENT! Nowy rozdział! 
Piszcie, co sądzicie! :) KOMENTUJCIE KOMENTUJCIE I JESZCZE RAZ: KOMENTUJCIE!!!

1 komentarz: