sobota, 17 sierpnia 2013

15. Cholerny romantyzm dwudziestego pierwszego wieku.

Do autokaru wpadła na piętnaście minut przed pozostałymi, zajmując miejsce zaraz na początku po lewej stronie. Tak cholernie bała się spojrzeć w oczy... no właśnie, komu?
Niepewnie wyjrzała przez autokarowe okno. Siatkarz właśnie wychodzili z hotelu ze swoimi torbami. Po wczorajszej "imprezie" ich humory nieco się poprawiły. O ironio, wszyscy teraz byli szczęśliwi poza Olką. Tak dla odmiany.
- Kurcze, Ola, masz coś przeciwko, jak usiądę z Michałem? - Kasia wyglądała tak, jakby to był jej najskrytsze marzenie.
Ależ oczywiście, że ruda nie miała nic przeciwko. Bo a nóż jej "kochanek" dosiądzie się na wolne miejsce obok niej?
- Idź, poradzę sobie. - Uśmiechnęła się słabo, choć tak naprawdę czuła, jakby zaraz miała zwrócić śniadanie. 
Gdy tylko jej siostra uradowana odeszła kilka siedzeń dalej do Kubiaka, naciągnęła sobie kaptur na głowę i wsadziła słuchawki do uszy. Tak na wszelki wypadek, by oddzielić się od cholernej, popieprzonej rzeczywistości. Wolała nie widzieć ani nie słyszeć wchodzących do autokaru siatkarzy.
- Ej, młoda - ktoś ją tyrpnął . Niepewnie odwróciła głowę i spojrzała na swojego ojca sterczącego nad wolnym siedzeniem. - Od kiedy ty listy miłosne dostajesz? - Skinął na białą kopertę z jej imieniem, leżącą na siedzeniu obok.
Cholera.
Chwyciła ją, jakby od tego zależało jej życie. Anastasi uniósł brwi, ale koniec końców pokręcił głową i usiadł siedzenie wcześniej, burcząc pod nosem coś w stylu "ach, te dzieci".
Otworzyła ją i wyciągnęła zwykłą, białą kartkę z zapisanym jednym, krótkim zdaniem. "Dziękuję za pocałunek". 
Are you fuckin` kidding me?!??!?! A gdzie jakiś podpis?! Kurwa, inicjały by wystarczyły!
Zrozpaczona odwróciła się i rozejrzała się. Ktoś, kto podrzucił jej ten list, musiał już siedzieć w autokarze.
I jak kurwa, na złość, no bo jakże by inaczej, święta trójca już zajęła swoje miejsca. Kurek, rozradowany siedział na końcu obok Jarosza i śmiali się z czegoś wniebogłosy. Kosok siedział od niej dosłownie dwa miejsca dalej i odwrócony do Nowakowskiego, rozmawiali na jakieś poważne tematy. No a Bartman próbował "odzyskać" swoje miejsce zajmowane przez Kaśkę.
Olka była zdruzgotana. I to była ta chwila, kiedy człowiek nie wie czy śmiać się, czy też płakać. 
- Ej, Olka. Mogę? - Nagłe przyjście Bartmana niezwykle zaskoczyło dziewczynę. Jego usta. Zupełnie jakby specjalnie właśnie przygryzał wargę...
Mogę? Mogę, ale co? Mogę cię pocałować?
- Kontaktujesz? - Zmarszczył brwi i pomachał jej ręką przed oczami, by mogła wyrwać się z "zawiasu". - Twoja siostra zajęła moje miejsce. Mogę więc siąść tutaj? - Skinął na wolne miejsce obok niej.
  Ogarnęła się spuszczając wzrok, zupełnie jakby była przyłapana na gorącym uczynku. - Tak, jasne. Siadaj.
Zrobił to nieco nieudolnie. Wiadomo, jak dwumetrowy napakowany koleś siada w wąskim miejscu to się musi nieźle nagimnastykować. Zwłaszcza, jeśli pobolewa go noga i stara się jej bardziej nie uszkodzić.
- Jak tam po imprezie? - Zapytał jej, jak gdyby nigdy nic.
 Zamurowało ją. Czy to możliwe, że pytał o.. o po... pooo... pocaa...
- W porządku. - Uśmiechnęła się sztucznie. - A jak twoja noga? - Zmieniła temat szybciutko, raz dwa.
- Wiesz, lepiej. Nie narzekam. - Wyszczerzył się. Po chwili jednak jego mina spoważniała i spojrzał jej głęboko w zielone tęczówki, wywiercając jej dosłownie dziurę w głowie. - Wiesz, to co się stało...
- "To"? To, ale co? Co masz na myśli? - Spięła się i dostała normalnie słowotoku nerwowego. - Wiesz, ale "to" to nic. Naprawdę, haha. - Zachichotała nerwowo. - Ale w sumie co masz na myśli? Czym jest to "to"?...
 Bartman zdziwiony uniósł brwi.
- Ale tak w ogóle to w porządku wszystko, Ola? - Zapytał się łagodnie. Wciąż się w niego wpatrując skinęła potwierdzająco. Czekała w niezwykłym wyczekiwaniu. - Wiesz, to co na meczu...
- Aaa, to! - Nie pozwoliła mu dokończyć. Poczuła wyraźną ulgę. - Tym to się nie przejmuj, wiesz. - Machnęła ręką. Po sekundzie jak idiotka poklepała go po głowie. - Wiesz, jak bracia dla mnie wszyscy jesteście. 
- Ale..
- Ale nie, naprawdę Zbyszku. W porządku wszystko. 
I w ten oto łatwy sposób jednego wykreśliła z listy podejrzanych. Pozostał jeszcze Kurek i Kosa. 

Gdy dojechali do Spały, jako ostatnia ewakuowała się z autokaru. Już nieco odważniej obserwowała każdego siatkarza przechodzącego koło niej, jednak każdy z nich, dosłownie każdy, uśmiechał się do niej tak samo. 
- Co tam Olu? - Zapytał Kurek opadając na chwilę na miejsce wcześniej zajmowane przez Zbyszka, który wyszedł jako jeden z pierwszych. W końcu był kontuzjowany i chyba marzył tylko o tym, by położyć się do łóżka.
Olka niby to obojętnie wzruszyła ramionami, ale tak naprawdę bacznie go obserwowała. Ruch jego ciała, jego usta... i to jego cholerne spojrzenie, z którego nic a nic nie mogła wyczytać.
- A w porządku, Bartku. - Uśmiechnęła się. To był ten moment, kiedy mogła go w jakiś sposób podpuścić do wygadania się. - Jak minęła noc?
Uniósł brwi.
- No nieciekawie, - powiedział tak zabawnie marszcząc brwi, jakby nie rozumiejąc, o co może chodzić rudej - zważywszy na fakt, że dzielę pokój z Jaroszem.
 Zachowywał się tak dziwnie normalnie. Może to nie był on? A może on, tylko tak dobrze się maskował?
Przygryzła wargę jak idiotka, oczekując tego, co może zrobić siatkarz. 
- Dziwnie się zachowujesz, wiesz? - Skwitował ją.
- Idziecie? - Zawołała ich Kaśka stojąca przy wyjściu. 
Olka rozejrzała się. Faktycznie, byli już ostatni. Czym prędzej więc opuścili autokar i pozwalając spieszącemu się Kurkowi iść przed nimi, bliźniaczki spokojnie poszły do hotelu, całkowicie wykończone drogą. I nie tylko drogą. 

Kaśka pierwsza dostrzegła kopertę położoną przy wejściu do ich pokoju. Oczywiście, była przekonana że to jej romantyczny chłopak zostawił jej jakąś karteczkę ... więc trochę zdziwiła się widząc imię Aleksandry. 
- Ej młoda , - powiedziała - od kiedy ty listy miłosne dostajesz?
Ola wywróciła oczami.
- Zupełnie jak ojciec. - Rzuciła aluzję do sytuacji z autokaru.
- Co?
- Nic, nic. - Wzięła kopertę od siostry.
Weszły do pokoju. Kaśka, oczywiście, nie odpuściła tak łatwo. No bo jak tak można! Jak jej siostra może mieć romans za jej plecami?
- Więc od kogo to? - Próbowała dojrzeć na kartkę nad ramieniem siostry.
Ta jednak zrezygnowana sama podała jej ową kartkę i głęboko westchnęła.
- Może ty mi powiesz... - Olka bezwiednie opadła na swoje łóżko.
- Że niby "Ty naprawdę nie pamiętasz, kim jestem..."? - Zmarszczyła czoło i nie dowierzając własnym oczom spojrzała na siostrę. - Słaby tekst na podryw.
- Ta...
- Zaraz. Jak to "pamiętasz"? - oczywiście musiała wyłapać to jedno, głupie słowo.
Usiadła na łóżku obok siostry i wgapiała się w nią tymi swoimi przenikliwymi oczami.
- No bo...
Olka zastanawiała się, czy powiedzieć o tej całej popieprzonej sytuacji swojej siostrze. Z jednej strony było jej tak wstyd. Przecież sama doprowadziła się do jakiejś cholernej amnezji. Ale z drugiej strony może Kaśka widziała, z kim pojawiła się na sali, gdy rozbrzmiał alarm przeciwpożarowy?
- No? - Ponagliła ją blondynka, niecierpliwie wiercąc sie na łóżku.
- Nie wiem. - Skłamała. Jakoś nie mogło jej przejść przez gardło słowo "pocałunek".
 Boże, ale swoją drogą, jaki pocałunek. Jeden z najwspanialszych w jej życiu. Dziki i namiętny. pociągający... I gdyby wiedziała, kim jest pan Iks, na pewno rzuciłaby się na niego i uczepiła tych słodkich usteczek...
-Nie wiem. - Powtórzyła dobitniej. Kaśka w sumie i tak w to nie wierzyła. - Po prostu rozmawiałam z kimś poprzedniego wieczora i sobie najwyraźniej jaja ze mnie robi. - Skrzywiła się.
Fakt, żartowniś to z niego był. Jakby nie mógł najzwyczajniej w świecie podejść i porozmawiać. Wyjaśnić. Albo powiedzieć: "Tak, Olu, to ja jestem twoim kochankiem z tej dzikiej nocy". Albo..
- Tylko rozmowa? To dlaczego się rumienisz? - Kasia pstryknęła rudą w nos. - Porozmawiam z Kubiakiem, może coś wie. - I cała w skowronkach wybiegła z pokoju. 

Pozostawało pytanie, czy Aleksandra naprawdę chciała wiedzieć, kto był nadawcą tych listów? 

Gdy tylko Kasia przekroczyła próg ostatniego w korytarzu pokoju, Kubiak rozpromienił się. Jednak dziewczyna nie wyglądała na specjalnie szczęśliwą z początku. Nerwowo rozglądała się po całym pomieszczeniu, zajrzała do szafy, do łazienki, i kończąc na balkonie.
- Bartmana tu nie ma? - Upewniała się.
 Dla Michała sprawa stała się oczywista. A przynajmniej tak mu się wydawało.
Podszedł do dziewczyny i złapał ją w pasie od tyłu. Odgarnął jej włosy na lewe ramię i delikatnie muskał jej nagą szyję wargami.
- Poszedł do sklepu. - Szeptał między pocałunkami. - Więc mamy jakieś piętnaście minut..
Dziewczyna odwróciła się w jego stronę, wciąż nie opuszczając jego objęć. Ręce położyła mu na klatce piersiowej. I przez to wszystko wręcz nie potrafiła spojrzeć mu w oczy.
- Wiesz, tak naprawdę... 

- Cokolwiek to jest - rzucił stanowczo, jak nie Kubiak. Dosłownie! - Myślę, że może poczekać.
Zmarszczył brwi oczekując na reakcję dziewczyny. I patrzył na nią takim pożądliwym spojrzeniem, magnetyzującym i Kasia, jak tylko spojrzała w jego oczy juz oderwać się od nich nie mogła.
Przecież sprawa Olki wcale nie była taka niecierpiąca zwłoki, prawda?...

I gdy wpiła się w jego słodkie, pełne usteczka, zaskoczony na początku nie wiedział, co się dzieje. Po chwili jednak odwzajemnił pocałunek. Kasia w pośpiechu ściągała z niego najpierw koszulkę, potem rozpięła zamek spodni i zsunęła je na podłogę. Jej koszulka również nie pozostała na niej długo. I w samej bieliźnie wylądowali na jego łóżku. I gdy już miał rozpiąć jej stanik...
- Michał.. - Szepnęła cicho. Jej oddech był przyspieszony, a serce waliło jak oszalałe.
- Hm? - Uniósł na nią wzrok. Zielone tęczówki wyrażały niepewność.
- Wiesz, bo ja nigdy... - Jąkała się.
Czuła, jak na jej twarzy pojawiają się piekące rumieńce. Było jej tak cholernie wstyd.
Siatkarz z początku nie wiedział, co powiedzieć. Ale szybko się doprowadził do porządku, w końcu byli w tak niezręcznej sytuacji.
- Rozumiem, Kasiu. - Pocałował ją w czubek nosa.- Wcale się spieszyć nie musimy.
- Ale to nie tak, że nie chcę! Bo chcę. - Wyznała szczerze.
- Ej, spokojnie. - Zaśmiał się lekko. Kasia nadąsała się nieco. - Twój pierwszy raz musi być przecież wyjątkowy, prawda?
- Nie o to chodzi, Michaś. Bo do "wyjątkowości" wystarczy mi, że to własnie z tobą zrobię, z nikim innym. - Zawstydzona własnymi słowami spuściła wzrok. Dlaczego tak normalna rzecz ją peszyła?! - Tylko ja chyba gotowa nie jestem.

Haha, dobre sobie - powiedziała sobie w myślach - idiotka. Tak naprawdę boisz się, że ktoś was nakryje, na przykład Bartman. Co za kompromitacja. Wszyscy by o tym gadali aż do końca pobytu w Spale... 
  Gdy już się ubrali i ochłonęli po miłosnym uniesieniu, atakujący wkroczył do pokoju z siatką z zakupami w jednej ręce, a drugą podpierając się na kuli. I dopiero w pokoju ściągnął z głowy kaptur czarnej bluzy i z nosa duże, ciemne okulary przeciwsłoneczne. 
- Widzę, że pełna konspiracja. - Zaśmiała się Kasia. Powoli się rozluźniała po tej całej sytuacji.
- Jakoś dzisiaj nie mam ochoty bycia ściganym przez fanki. - Delikatna aluzja do kuli i kontuzji.
- I w końcu nastał ten dzień. - Zaśmiał się głośno Kubiak. - Kiedy to Bartman ucieka przed fankami! 

Bartman był zły. gdyby Kubiak nie zrobił uniku, porządnie oberwałby bartmanową kulą prosto w łeb.
- A może ucieka, bo coś się w nocy wydarzyło?... - Kasia bacznie go obserwowała. Idealny moment, by go przyłapać i dowiedzieć się, czy to on jest nadawcą tych durnych listów.
- Tak, wydarzyło. - Powiedział, a blondynka aż przełknęła ślinę. - Wybuchł alarm przeciwpożarowy i prawie się zjaraliśmy. I wiesz, mam teraz odruch ucieczki. 

I gdy razem z Dzikiem dostali cholernej głupawki i śmiali się jak idioci, Kaśka jedynie wywróciła oczami i się ewakuowała z ich pokoju. Tak na wszelki wypadek, co by się ich głupotą nie zarazić. 
A ten cały kubiakowy romantyzm najzwyczajniej w świecie szlag trafił. Razem z Bartmanem zachowują się przecież jak mali chłopcy. 

Ola była zła. Zła i czuła się niesamowicie skompromitowana. Dlaczego? No ludzie, ktoś wysyła jej jakieś durne liściki i ma z tego pewnie niezłą bekę! Takiego człowieka powinno dać się do jakiegoś psychiatryka czy coś..
Ale z drugiej strony to było przecież takie miłe. Te słowa pisane pochyłą kursywą, czarnym atramentem. Na kolejny list długo czekać nie musiała. To było podczas obiadu. TO znaczy przed obiadem, jak doszła razem z Kaśką na stołówkę. Nikogo tam jeszcze nie było. Raz po raz błąkały się tylko starsze kelnerki roznoszące wazy z gorącą zupą.
Ruda prawie na nim usiadła. gdyby nie Kaska i jej głośne "List!", zapewne zgniotłaby kopertę swoimi czterema literami metaforycznie pokazując, że adresata ma głęboko w poważaniu. Koniec końców nie usiadła, tylko niepewnie wzięła go do rąk i jakby to było takie normalne, wyciągnęła białą kartkę z dobrze jej już znanym charakterem pisma. 


"Poznam cię z miłością naturalną
Niedotykalną i nieprzewidywalną"

Że kurwa, co?!
- TO tekst piosenki. - Kaśka uważnie przyglądała się kartce. - W sumie to takie słodkie jest. - Rozmarzyła się niemalże natychmiastowo.
- Słodkie? - Prychnęła. - Mamy dwudziesty pierwszy wiek. Nikt o zdrowym rozsądku nie pisze takich rzeczy dziewczynom.
- No i czy to właśnie nie jest takie urocze i romantyczne? - Zapytała, ale jakby siebie, blondynka. - Wiesz, temu komuś raczej nie chodzi o to, żeby cię wyrwać i bzyknąć, tak jak to większość facetów teraz robi.
 Kaśka, o dziwo, miała rację. Ola przecież w Ameryce spotykała się z takimi na co dzień.Były miłe słówka, kwiatki, bratki, wszystko ładnie pięknie.. ale w głowie myśleli na bank tylko o tym, na ile sposobów ją przelecieć. Witamy w dwudziestym pierwszym wieku. 

- Tak czy siak, dowiedzieć się można. Przecież kelnerki na pewno widziały, kto tu był. - Wstała i skierowała się w ich stronę, a Kaśka, zaciekawiona bez zastanowienia popędziła za nią.
 Jedna z nich była starsza, tęższa choć nie gruba, w przezabawnych okularkach na nosie, a druga młodsza, wychudzona i tleniona na blond. Mimo kolosalnej różnicy w wyglądzie bliźniaczki przekonały się, że łączyło je jedno: głupota i niezdecydowanie.
Złapały je nim weszły z powrotem do kuchni. W sumie wyglądały na niesamowicie zdziwione i zdezorientowane.
- Pomidorowa, jak coś. - Powiedziała ta starsza.
Kaśka uniosła brwi. Co je obchodzi zupa?
- My nie o to. - Olka pokręciła głową. - Był tu ktoś przed nami? Któryś z siatkarzy?
Obydwie się zamyśliły. Miały przy tym taką śmieszną, głupkowatą minę. Normalnie przypominały dwie okropne siostry kopciuszka, tylko w łagodniejszym wydaniu.
- Hmm... No czy ja wiem.. widziałaś kogoś, Ewka? - Zapytała tleniona blondynka tej drugiej.
- Może... - Namyśliła się. - Chociaż...
- Skupcie się. - Nalegała Kaśka. Obie siostry z nadzieją spoglądały na kelnerki. Tylko od nich mogły dowiedzieć się, kto jest nadawcą listów.
- W sumie był tu taki... połaził trochę między stołami, a potem przyszedł się zapytać, co na obiad będzie.
No super, super! Mózgi w końcu zaczynają pracować.
- Który? - Rudej aż podskoczył serce. Lada moment dowie się, z którym siatkarzem się całowała! I jednocześnie którego powinna teraz unikać..
- A ja wiem?... Nie znam ich nazwisk. - Ewka obojętnie wzruszyła ramionami.
- No to jak wyglądał?
- A taki... - tleniona przejęła stery - taki wysoki...
No ludzie, przecież każdy z nich jest wysoki.
- Żartujesz sobie? - Ewka popukała się w głowę. - Tu się jebnij. On wcale wysoki nie był. 

- No nie najwyższy. - Rozmawiały już między sobą. - Taki.. ja wiem... nie był taki wysoki jak ten brodaty - czyli Możdżon - ale też nie niski jak ja.
No super, wiele to dziewczynom nie pomogło.
- A jakieś inne znaki rozpoznawcze poza wzrostem? - Kaska nie chciała odpuścić. Poza tym po wzroście to one go przecież nie rozpoznają.
- No. Głupkowaty uśmieszek.
- I w sumie taki misiowaty był.
Kurwa, Kubiak?! Kaśka niemalże zwymiotowała!
- Misiowaty? - Prychnęła Ewka zabawnie marszcząc brwi. - Nie był misiowaty!
Uff, co za ulga..
- Był, był. - Tleniona potwierdzała własne słowa.
- Dla ciebie każdy jest misiowaty. - Kelnerka rzuciła aluzję na wychudzony wygląd koleżanki.
- A dla ciebie każdy jest patykiem! - Odwdzięczyła się.
Ich rozmowa schodziła na złe tory. W sumie lada moment wybuchnie z tego kłótnia, a przecież musiały się sprężyć. Siatkarze właśnie się schodzili na stołówkę.
- Dobra, może jeszcze coś innego zauważyłyście?
Gdy przestały zabijać się na spojrzenia, chuda fuknęła pod nosem, a druga znowu się namyśliła.
- Chyba najgłośniejszy z całej tej przerośniętej bandy.
"Najgłośniejszy"?...
- Tu ci muszę rację przyznać.- Niechętnie, ale zgodziła się z koleżanką tleniona. - Nie dość że najgłośniejszy to chyba jeszcze najgłupszy!
Olka spojrzała porozumiewawczo na swoją siostrę. Te epitety im pasowały do jednej osoby....
- A jak już mówimy o znakach rozpoznawczych - no w końcu Ewka do rzeczy przeszła! - To był ten, który jak debil z kamerą lata. 

  Że kurwa co?!


~  *  *  * ~


Hej, ho, piękna sobota i taka piętnasteczka. 
Z poprzednich komentarzy umieszczonych pod czternastym rozdziałem (jak i również z tych wcześniejszych) ogarnęłam, że chyba ZB9 byście chciały. ;D Ale Kurek ma swoje fanki też, a Kosa jedną, bardzo wierną, z tego co widziałam.

A widzicie, tu taki zwrot akcji. Mwhahahahha.

Buziaki od Krzysia! ;3



4 komentarze:

  1. Chcemy Zbycha! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. No,no, ZB9 może być albo Kurek! ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. no no nie spodziewałam się takiego obrotu ;p
    mam nadzieje, że Zbyszek wróci ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Zbysiu, Zbysiu!

    OdpowiedzUsuń