czwartek, 15 sierpnia 2013

9. Tak cholernie się cieszę, że Cię spotkałam.

Z kąpieliska wszyscy zwinęli się dopiero o szesnastej. Niektórzy byli zmęczeni, niektórzy wypoczęci, niektórzy źli... cóż, nie idzie po prostu wszystkim dogodzić. A zwłaszcza, gdy ruda amerykańska księżniczka chodziła w pobliżu.
Nikt jednak tego wszystkiego nie komentował. Nikt o niej nie mówił. Nikt z nią nie rozmawiał. Tak dla własnego dobra i świętego spokoju.
Alexandrze to nie przeszkadzało. Fakt, lubiła być w centrum uwagi, ukazana nawet w złym świetle. Ale nie tym razem. Była nieco zła, ale na siebie. Ostatnio się zapuściła; najpierw porywczy Bartman, teraz spokojny Kosok. Pokazywała im się od wewnątrz, a tak być przecież nie mogło. Wolała tkwić w tym wszystkim gdzieś... pośrodku. Tak optymalnie. Nikt jej specjalnie nie lubił, ani nienawidził, bo powodów ku temu nie było. Bo nie wiedzieli. A gdyby cokolwiek się dowiedzieli... wywaliliby ją z powrotem do Ameryki.
To byłby w sumie dobry pomysł, w końcu i tak chce tam jak najprędzej wrócić. Z tym że im dłużej tu jest, tym bardziej podoba jej się ten spokój. Może wcale nie tęskniła aż tak bardzo za błyskami fleszy i czerwonym dywanem?... W Ameryce przecież każdy znał jej marną przeszłość, a tutaj, na tej wsi, nikt jej nawet nie rozpoznawał. Na całe szczęście.
- Szczęście, że nikt tu nie śledzi amerykańskich ploteczek.. - Westchnęła, mówiąc do siebie po cichu i przyspieszyła kroku widząc, że oddala się co raz bardziej od grupy idących przed nią siatkarzy i Kaśki.

- Zibi, coś ty taki nieobecny?
Michał Kubiak, jego najlepszy kumpel, wyraźnie się zaniepokoił stanem kolegi. No bo Zbyszek Bartman, który idzie pogrążony we własnych myślach, nie odzywa się ani słowem i marszczy czoło to Zbyszek, o którego trzeba się martwić.
- Ja? Nieobecny? -  Parsknął. - Nie.
 Dziku jednak nie odpuszczał. Bacznie go obserwował i wywnioskował, że coś mu leżało na sercu, albo ktoś utkwił w myślach.
- Chodzi o nią, co? - Skinął na idące kilka kroków przed nimi dwie dziewczyny, mając na myśli rudą.
- Skretyniałeś do reszty?
- Debilu, przecież widzę. - Skrzywił się Kubiak. Bartman nic na to już nie odpowiedział. - Wiesz, nie wydaje mi się, aby był sens...
  Zibi przełknął ślinę. Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale zrezygnował i je zamknął z powrotem.
- To nie jest dziewczyna dla ciebie. - Oboje patrzyli na uśmiechającą się do siostry Alex. Wyglądała niby tak niewinnie, ale "trzynasty" zawodnik miał świętą rację. Ta urocza dziewczyna jest tak naprawdę diablicą.
- Ale ja o niej tak nie myślę. - Skłamał Zbyszek. Tak naprawdę ta noc na hali wiele zmieniła w jego sercu, ale nie chciał się do tego przyznać nawet sam przed sobą.
Dziku położył mu dłoń na ramieniu.
- Wiem, że Monika cię zraniła. - Wyznanie Kubiaka było ciosem w bartmanowe serce. Zakuło niesamowicie na samo wspomnienie o wysokiej, wesołej brunetce, z którą był jeszcze miesiąc temu. - I że najlepszym lekarstwem na zranioną miłość jest zakochanie się od nowa... ale Alexandra nie wydaje się być dobrym obiektem.
  Atakujący zacisnął szczękę, jednak po chwili ją rozluźnił. Jego przyjaciel miał zupełną rację i dlatego też postanowił skupić się tylko i wyłącznie na siatkówce.

Podobne rozmyślania tkwiły w głowie Bartosza Kurka. Jarosz, który również widział, że coś trapi jego kumpla, wolał nawet nie poruszać tego tematu. kurek tylko by się na nim wyżył, jak zwykle. Nie mógł się jedynie powstrzymać od śmiechu, bo jego kolega robił takie śmieszne miny, gdy o czymś myślał. Marszczył brwi, potem zaciskał pięści i cały się napinał. Po chwili również tak głupkowato się uśmiechnął. Nic tylko go nagrać i zostawić dla przyszłych pokoleń.
- Myślisz, - odezwał się w końcu do rudego - że ona sobie poradzi z tym zakładem?
Jarosz spoważniał. Czyżby jego kolega miał serce?
- Albo mi się wydaje, albo nie powinieneś się tym przejmować.
  Kuraś zmarszczył brwi. Znowu. I spojrzał na chudą, wysoką rudą dziewczynę kroczącą pare metrów przed nim.
- Ale popatrz, jakie to chuchro jest. Ona nawet nie przebije piłki z trzeciego metra. - Zakpił z niej.
- To nie powinno być twoje zmartwienie. Dobrze wiedziała, w co się pakuje. 

Fakt, Kuba miał rację. I ta amerykańska księżniczka wredoty powinna dostać w końcu nauczkę. Tylko dlaczego Bartosz Kurek zaczął się wahać?...
- Wiesz, czego kurwa potrzebujesz? - Zapytał go nagle Jarosz.
Kuraś spojrzał na niego pytająco.- Dziewczyny? - Kuba zaprzeczył. - Piwa? - Zgadywał dalej, jednak znowu pokręcił przecząco głową.

- Monte, debilu. - Zaczął się śmiać.
Bartek już się zamachnął, żeby uderzyć rudego, ale ten zaczął przed nim uciekać i jak dzieci biegali po wiejskiej, spalskiej drodze, a inni patrzyli na nich z politowaniem.


Gdy wieczorem po treningu Kaśka jak zwykle poszła do Kubiaka (teraz stali się nierozłączni!), Alex wyszła na zewnątrz się przejść. Pomimo późnej godziny wciąż było duszno i parno. Gałęzie na drzewach tkwiły w totalnym bezruchu. Jak tak dalej pójdzie, to te afrykańskie upały wykończą biedną Alexandrę.
Usiadła na ławce z tyłu hotelu. I wtedy podbiegła do niej wielka, włochata bestia. 

- Ojej, skąd ty się tu wziąłeś? - Zapytała psa, a on jedynie kręcił głową z boku na bok, próbując cokolwiek zrozumieć.
Niepewnie poklepała go po pysku. Podszedł bliżej, łakomy na pieszczoty dziewczyny.
- Ciekawe, taki piękny pies. - Rozejrzała się w koło. Nigdzie nie było potencjalnego właściciela. Sięgnęła więc do obroży dużego Goldena i do wiszącej srebrnej blaszki. - Daisy? - Przeczytała. - A więc sunią jesteś. - Potarmosiła ją za uchem.
  Suczka położyła się wygodnie w nogach Alexandry. 

- Daisy, tutaj jesteś! - Męski głos sprawił, że ruda dziewczyna podniosła głowę do góry.
W ich stronę zmierzał wysoki siatkarz, z którym wcześniej nie rozmawiała. Nieco ja to peszyło.
- A więc to twoja sunia?
- Nie zupełnie moja. - Kucnął przy niej i poklepał po głowie. - Znalazłem ją rok temu tutaj, na zgrupowaniu. Była jeszcze szczeniaczkiem. O wzięciu jej do domu nie było mowy. A zadomowiła się tutaj tak, że zgodzili się, by tu została. Wiesz, taka spalska maskotka.- Spojrzał na nią z czułością.
To było takie urocze, takie piękne. Widać było, że kochał ją całym sercem i troszczył się o nią.
- Tak w ogóle to Łukasz jestem. - Przedstawił się dziewczynie. - W zespole na mnie Ziomek wolają, ale nie pytaj...
Zaśmiała się i uścisnęła mu dłoń.
- Alex.
- Wiem. - Powiedział. - To znaczy, wszyscy wiedzą. - Zaśmiał się.
 Usiadł na ławeczce obok niej. Sunia podniosła się i położyła pysk na kolanach Alex.
- Wiesz, Daisy jest nieufna. - Ziomek bacznie obserwował zachowanie psa. - A ciebie już polubiła. Zna się na ludziach.
 Ruda się wzdrygnęła i niepewnie spojrzała na sukę. Była taka przyjazna, taka spokojna. I jeśli faktycznie zna się na ludziach to dlaczego się do niej tak łasiła?
Przecież ja wcale dobra nie jestem, pomyślała Alex smutno.
I wtedy jak na zawołanie oczy jej się zaszkliły. Łukasz spojrzał na nią niepewnie, kompletnie nie wiedząc, jak zareagować.
- W porządku wszystko? - Zapytał ostrożnie. Bał się, że dziewczyna lada moment wybuchnie płaczem.
  Alex pokręciła głową. po jej policzku spłynęła pierwsza łza. Daisy skomlała smutno i pocieszająco merdała ogonem.
- Nic nie jest w porządku. - Odparła załamującym się głosem. Nagle wstała. - Przepraszam, zawracam ci głowę, chociaż nawet mnie nie znasz.
I gdy już miała odchodzić Ziomek wstał i złapał ja za nadgarstek. Spojrzała na niego zdziwiona.
- Fakt, może cię nie znam. - Spojrzał jej w oczy. - Ale widzę, że potrzebujesz się komuś wygadać, że coś cię męczy. Możesz wszystko powiedzieć. Jeśli będziesz chciała: doradzę. Jeśli nie, po prostu wysłucham, użyczę ramienia. Oceniać i komentować nie będę. - Z niepewnym uśmiechem wzruszył ramionami.
  Jego słowa napędziły jedynie rozpacz dziewczyny. Momentalnie wtuliła się w jego ramiona i zapłakała jak dziecko.
I powiedziała mu wszystko; jak cholernie tęskni za Ameryką, jak bardzo drażnią ją tutejsi. Ta twarda dziewczyna znowu pokazała swoją wrażliwą tak naprawdę naturę. Bo ona szukała jedynie zrozumienia. Zrozumienia i wsparcia. Potrzebowała, by ktoś ją wysłuchał i nie komentował. I taki był właśnie Łukasz Żygadło: cierpliwy, wyrozumiały i spokojny. Był totalnym przeciwieństwem upartego Kurka czy wybuchowego Bartmana. I fakt, że go w sumie dopiero co poznała, ułatwił wszystko. Bo ani ojcu ani siostrze wygadać się nie potrafiła.  

- Tak cholernie się cieszę, że wyszłam tutaj i cię spotkałam. - Jej szczere słowa poruszyły Łukasza. - Dziękuję.
- Służę ramieniem i pomocą, gdy tylko będziesz tego potrzebowała.

  Rozmawiając już na lżejsze i bardziej błahe tematy wrócili do hotelu, oczywiście wcześniej żegnając się z Daisy. Suczce kompletnie nie był po myśli, że dwójka jej ulubieńców szła spać. Ale na zegarze wybiła już dwudziesta trzecia, więc trzeba było. Niestety, na miejscu okazało się, że tak prosto nie będzie.
I od tego wieczora traktowała Łukasza jak brata. Autentycznie. 






~*  *  *~
Macie tu dziewiątkę ;)
Mam nadzieję, że Wam się podoba!
Co w ogóle sądzicie? Trochę się pomieszało u chłopaków, ale co poradzić. ;) Takie życie!
Piszcie, komentujcie! 
PS. Dalej upieracie się, że to Bartman będzie? :)

5 komentarzy:

  1. Teraz to ja juz sama nie wiem, kto to będzie ;)
    Bartman, Kurek, Kosa?... Ale coś mi mówi, że to może być Bartek... Ale czy mam rację?
    Pisz dalej, bo idzie Ci to wspaniale!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja myślę że Kurek!
    I czytam teraz twojego blog, i tamtego też czytała i czekam na kolejny rozdział ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam jestem w przekonaniu że Alex będzie z Zibim .Mam nadzieję że jeszcze się do niego przekona .Rozdział bardzo fajny :D No i w końcu wyrzuciła wszytsko z siebie .A i znalazła przyjaciela :D
    Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja tam wolałabym, żeby była z Kurkiem. Tak jakoś, Zibi to zła partia.!:)
    A Kosok.? Nie, nawet nie próbuj, proszę.:P
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://impossible-its-true.blogspot.com/
    ~Ann

    OdpowiedzUsuń