Czasami skupiając się na rzeczach z pozoru najważniejszych, nie dostrzegamy tych pozostałych, również istotnych. I przekonujemy się o tym dopiero, gdy jest już za późno...
Trening dzień przed meczem z Holandią był naprawdę ciężki. Siatkarze, mimo zmęczenia drogą, dawali jednak z siebie sto procent. Wiadomo, bardzo chcieli wygrać Memoriał Huberta Wagnera i pokazać się polskiej publiczności od jak najlepszej strony.
Zbyszek Bartman, który mimo oporów kolegów, również pofatygował się na trening. Oczywiście było to bezsensowne, bo po pierwsze i tak nie ćwiczył, a po drugie wciąż myślał o Oli i o jej złym samopoczuciu. I tak tkwił między słowami trenera, których powinien słuchać, a obrazem przeziębionej dziewczyny, która tkwiła teraz samotnie w hotelu. Może powinien z nią zostać? Zaopiekować się nią?
- Powinieneś z nią zostać. - Usłyszał nagle głos obok siebie. Co u licha? Już ma jakieś schizy?
Niepewnie się odwrócił. Obok niego siedział totalnie wymęczony treningiem Kosok. Bartman jednak nie rozumiał, jak to możliwe... czy Kosa dostał piłką w głowę i teraz w myślach czyta?!
- Powinieneś z nią zostać. - Usłyszał nagle głos obok siebie. Co u licha? Już ma jakieś schizy?
Niepewnie się odwrócił. Obok niego siedział totalnie wymęczony treningiem Kosok. Bartman jednak nie rozumiał, jak to możliwe... czy Kosa dostał piłką w głowę i teraz w myślach czyta?!
Zbyszek nic nie odpowiedział. Spojrzał się ponownie na boisko.
- Czy ty zawsze musisz być taki uparty? - Burknął środkowy. Zachowanie jego kolegi bardzo go irytowało.
- Co masz na myśli?
- Co masz na myśli?
Oczywiście doskonale wiedział, o czym mówi.
- Co jeszcze trzeba zrobić, żebyście się zeszli? - Poirytował się nie na żarty. Mógł jedynie rozłożyć ręce, bo przecież trzymać ich za rączki nie mógł! Byli dorośli. A przynajmniej tak mu się wydawało.
- Słuchaj, Kosa. Ja... - Zaczął, jednak środkowy nie dał mu dokończyć.
- Nie, to ty słuchaj, Bartman. - Warknął do niego. - Chciałem być z tą dziewczyną. Jest wspaniała. Ale to nie miało sensu, bo ona nieustannie w oczach miała ciebie, nie mnie. I nie trzeba czytać w myślach, by zrozumieć, że myśli o tobie bezustannie. I martwi się, co nie raz okazała. - Grześkowi łamał się głos. - I jestem pewny - dodał - że na pewno chciałaby z tobą być. A ty jesteś takim upartym idiotą, zachowujesz się jak zraniony dzieciak! Zapomnij o tym, co było, i dajcie sobie szansę w końcu, no!
- Słuchaj, Kosa. Ja... - Zaczął, jednak środkowy nie dał mu dokończyć.
- Nie, to ty słuchaj, Bartman. - Warknął do niego. - Chciałem być z tą dziewczyną. Jest wspaniała. Ale to nie miało sensu, bo ona nieustannie w oczach miała ciebie, nie mnie. I nie trzeba czytać w myślach, by zrozumieć, że myśli o tobie bezustannie. I martwi się, co nie raz okazała. - Grześkowi łamał się głos. - I jestem pewny - dodał - że na pewno chciałaby z tobą być. A ty jesteś takim upartym idiotą, zachowujesz się jak zraniony dzieciak! Zapomnij o tym, co było, i dajcie sobie szansę w końcu, no!
Zbyszek przełknął ślinę. Pierwszy raz Grzegorz Kosok tak bardzo się zdenerwował, ale przecież miał ku temu powód. I wstyd atakującemu było przyznać, że jego kolega miał rację. Cholerną rację.
- Czas ucieka, Zbyszek. - Dodał, nim odszedł na trening. - Czas wcale nie jest łaskawy, a czekać aż się w końcu zdecydujesz, na pewno nie będzie.
Zbyszek parsknął. Jeszcze wtedy nie docierała do niego moc i sens tych słów.
- Hej, i jak się czujesz?... - Zapytała czule Kasia.
Jej siostra właśnie się budziła. Kucnęła więc przy jej łóżku i delikatnie głaskała ja po głowie.
- Nijak. - Wymruczała Ola przez spierzchnięte usta. - Myślisz, że matka dała mi spać? Gdy tylko poszliście, wpadła tu marudząc, że tak się nie wyleczę i że do Ameryki trzeba lecieć, bo tu umrę.
Jej siostra właśnie się budziła. Kucnęła więc przy jej łóżku i delikatnie głaskała ja po głowie.
- Nijak. - Wymruczała Ola przez spierzchnięte usta. - Myślisz, że matka dała mi spać? Gdy tylko poszliście, wpadła tu marudząc, że tak się nie wyleczę i że do Ameryki trzeba lecieć, bo tu umrę.
Mimo powagi sytuacji blondynka nie mogła powstrzymać chichotu. Aleksandra była tak osłabiona, że nawet nie mogła zabić swojej siostry spojrzeniem.
- Zamiast się śmiać - nadąsała się Olka - mogłabyś mi wodę podać - poinstruowała ją.
- Zamiast się śmiać - nadąsała się Olka - mogłabyś mi wodę podać - poinstruowała ją.
Dziewczyna wciąż śmiejąc się pod nosem, nalała wodę do szklanki i podała chorej.
- Wypij i idziemy na kolację. - Zarządziła.
Wiadomo, o samej wodzie człowiek nie przeżyje. A zwłaszcza Olka. Jeszcze się w nocy obudzi wygłodniała i co wtedy zrobią? Napad na hotelową kuchnię to raczej niezbyt dobry pomysł.
Wiadomo, o samej wodzie człowiek nie przeżyje. A zwłaszcza Olka. Jeszcze się w nocy obudzi wygłodniała i co wtedy zrobią? Napad na hotelową kuchnię to raczej niezbyt dobry pomysł.
Mimo wcześniejszej niechęci Ola dziękowała w duchu, że ma taką upartą siostrę. Gdy tylko zobaczyła pyszne, świeże pieczywo, zaburczało jej z głodu. W końcu od samego rana nic nie jadła.
- Jesteś głodna, dobry znak. - Andrea wyraźnie się rozpromienił widząc apetyt córki.
Przez cały trening się o nią martwił i kompletnie nie potrafił skupić się na siatkarzach. Na całe szczęście nie marudzili i ciężko pracowali.
- Głodna, nie głodna - oburzyła się Elizabeth - popatrz, jak ona wygląda! Blada jak duch! Przecież z nią trzeba do lekarza!...
- Mamo, uspokój się. - Monolog kobiety przerwała ruda. Jakoś nie miała ochoty wysłuchiwać, jaka to ona nie jest "zatroskana".
I wszystko byłoby fajnie. Wiadomo, przyjemna i długo wyczekiwana kolacja to jest to. Ale nie przy niej. Bo wiadomo, jak już skończyła temat domowego leczenia, tak zaczęła narzekać na polską służbę zdrowia i głupia wymyśliła, że do Ameryki trzeba ją zabrać. No ludzie, ze zwykłym przeziębieniem?
- Jesteś głodna, dobry znak. - Andrea wyraźnie się rozpromienił widząc apetyt córki.
Przez cały trening się o nią martwił i kompletnie nie potrafił skupić się na siatkarzach. Na całe szczęście nie marudzili i ciężko pracowali.
- Głodna, nie głodna - oburzyła się Elizabeth - popatrz, jak ona wygląda! Blada jak duch! Przecież z nią trzeba do lekarza!...
- Mamo, uspokój się. - Monolog kobiety przerwała ruda. Jakoś nie miała ochoty wysłuchiwać, jaka to ona nie jest "zatroskana".
I wszystko byłoby fajnie. Wiadomo, przyjemna i długo wyczekiwana kolacja to jest to. Ale nie przy niej. Bo wiadomo, jak już skończyła temat domowego leczenia, tak zaczęła narzekać na polską służbę zdrowia i głupia wymyśliła, że do Ameryki trzeba ją zabrać. No ludzie, ze zwykłym przeziębieniem?
- Tak czy siak, na żaden cholerny mecz się jutro nie wybierasz. - Tymi słowami zakończyła swój monolog, który cała rodzina starała się jakoś przetrwać.
- Guzik! - Ruda podniosła nieco głos. - Pójdę, czy tego chcesz, czy nie!
Wstała i od razu tego pożałowała. Momentalnie zakręciło jej się w głowie i jak długa upadła na podłogę.
- Ola!
- Guzik! - Ruda podniosła nieco głos. - Pójdę, czy tego chcesz, czy nie!
Wstała i od razu tego pożałowała. Momentalnie zakręciło jej się w głowie i jak długa upadła na podłogę.
- Ola!
Gdy dziewczyna odzyskała przytomność, była już w swoim hotelowym łóżku. Oślepiona przez światło musiała zmrużyć oczy i powoli przyzwyczajać się do panującej wokół jasności. Najpierw usłyszała głos, dopiero potem przez rozmazany obraz dostrzegła sylwetki trzech postaci. Nic jednak się nie odzywała. poczekała, aż obraz zrobi się ostrzejszy i w ciszy przysłuchiwała się rozmowie.
- Proszę się uspokoić - powiedział nieznany jej męski głos - jej nic nie dolega.
- Mówiłem ci? - Odezwał się drugi. Tak, ten poznała. Jej tata. - A ty jak zwykle wydziwiasz i gadasz tylko o Ameryce! Czy ty naprawdę wykorzystasz każą sytuację, by ją tam zgarnąć?
- Wypraszam sobie! - Oburzył się nie kto inny, jak jej matka.
Ola kątem oka spostrzegła, jak podenerwowana wychodzi z pokoju. Czyżby odpuściła?
- Proszę pana - nieznany głos, chyba lekarza, znowu się odezwał - to tylko przeziębienie. A omdlała po prostu z przemęczenia. Proszę pozwolić jej odpocząć, a za kilka dni na pewno poczuje się lepiej.
- Dziękuję, doktorze. - Andrea z uśmiechem na twarzy uścisnął dłoń lekarza.
I gdy jej tata podszedł do łóżka i złapał ją za rękę, od razu zapadła w spokojny, głęboki sen.
- Mówiłem ci? - Odezwał się drugi. Tak, ten poznała. Jej tata. - A ty jak zwykle wydziwiasz i gadasz tylko o Ameryce! Czy ty naprawdę wykorzystasz każą sytuację, by ją tam zgarnąć?
- Wypraszam sobie! - Oburzył się nie kto inny, jak jej matka.
Ola kątem oka spostrzegła, jak podenerwowana wychodzi z pokoju. Czyżby odpuściła?
- Proszę pana - nieznany głos, chyba lekarza, znowu się odezwał - to tylko przeziębienie. A omdlała po prostu z przemęczenia. Proszę pozwolić jej odpocząć, a za kilka dni na pewno poczuje się lepiej.
- Dziękuję, doktorze. - Andrea z uśmiechem na twarzy uścisnął dłoń lekarza.
I gdy jej tata podszedł do łóżka i złapał ją za rękę, od razu zapadła w spokojny, głęboki sen.
Rano obudziła się z potwornym bólem głowy. Czuła się chyba gorzej niż wczorajszego dnia, mimo to podniosła się i starała się zrozumieć, gdzie wszyscy są. Bo ani Kaski nie było, ani z korytarza nie dochodziły żadne, głośne hałasy siatkarzy.
I wtedy zrozumiała. Był przecież szósty wrzesień. Piętnasta.
- Cholera! - Syknęła pod nosem i zerwała się z łóżka.
Od razu poszła do walizki i wygrzebała swój reprezentacyjny, granatowy dres, taki jak nosili pozostali członkowie sztabu. Pospiesznie go założyła. Do meczu była jeszcze godzina, więc siatkarze musieli dopiero co wyjść. jeśli szybko się ogarnie jeszcze ich dogoni.
Ostrożnie wychyliła głowę z pokoju, zachowując przy tym dyskrecję i ciszę. Od razu ją usłyszała z drugiego końca korytarza. Rozmawiała z kimś przez telefon po angielsku i wędrowała sobie w tę i wewtę, raz odwrócona w stronę pokoju dziewczyny twarzą, raz plecami.
Olka poczekała na odpowiedni moment i wymknęła sie z pokoju, zachowując się cicho jak mysz pod miotłą. I gdy tylko znalazła się na schodach, zbiegła na dół nie zważając na nic ani na nikogo.
- Wyszli już? - Podbiegła do recepcji i zapytała młodego pana.
Spojrzał na nią zdziwiony i początkowo nie wiedział, co jej odpowiedzieć.
- No... przed chwilą. - Powiedział. - Jakieś dziesięć minut temu, więc powinna pani ich złapać jeszcze przed halą.
- Ach, dziękuję. - Uśmiechnęła się słabo.
- Ale proszę pani, - zaczepił ją, gdy miała już odchodzić - wszystko w porządku? Nie wygląda Pani najlepiej... - W jego głosie można było doszukać się wyraźnego zmartwienia.
- Tak, w porządku. - Skłamała i wybiegła z hotelu. Nie było na co czekać. Jak jej matka zobaczy, że nie ma jej w pokoju, na pewno za nią poleci.
I wtedy zrozumiała. Był przecież szósty wrzesień. Piętnasta.
- Cholera! - Syknęła pod nosem i zerwała się z łóżka.
Od razu poszła do walizki i wygrzebała swój reprezentacyjny, granatowy dres, taki jak nosili pozostali członkowie sztabu. Pospiesznie go założyła. Do meczu była jeszcze godzina, więc siatkarze musieli dopiero co wyjść. jeśli szybko się ogarnie jeszcze ich dogoni.
Ostrożnie wychyliła głowę z pokoju, zachowując przy tym dyskrecję i ciszę. Od razu ją usłyszała z drugiego końca korytarza. Rozmawiała z kimś przez telefon po angielsku i wędrowała sobie w tę i wewtę, raz odwrócona w stronę pokoju dziewczyny twarzą, raz plecami.
Olka poczekała na odpowiedni moment i wymknęła sie z pokoju, zachowując się cicho jak mysz pod miotłą. I gdy tylko znalazła się na schodach, zbiegła na dół nie zważając na nic ani na nikogo.
- Wyszli już? - Podbiegła do recepcji i zapytała młodego pana.
Spojrzał na nią zdziwiony i początkowo nie wiedział, co jej odpowiedzieć.
- No... przed chwilą. - Powiedział. - Jakieś dziesięć minut temu, więc powinna pani ich złapać jeszcze przed halą.
- Ach, dziękuję. - Uśmiechnęła się słabo.
- Ale proszę pani, - zaczepił ją, gdy miała już odchodzić - wszystko w porządku? Nie wygląda Pani najlepiej... - W jego głosie można było doszukać się wyraźnego zmartwienia.
- Tak, w porządku. - Skłamała i wybiegła z hotelu. Nie było na co czekać. Jak jej matka zobaczy, że nie ma jej w pokoju, na pewno za nią poleci.
Siatkarze właśnie dochodzili do płockiej Orlen Areny. Była rzut beretem od hotelu, więc postanowili, że się przejdą. Zwłaszcza, że ich autokar dalej był w warsztacie, a do busu się pakować nie mieli zamiaru. Znowu.
Kurek oczywiście był oburzony, ale w końcu zrozumiał, że piechota lepsza od ciasnoty w malutkim busie, którym dojechali do Płocka.
Najbardziej chyba na tym ucierpiał Zbyszek, bo ten dystans do pokonania był dla niego naprawdę dużym wyzwaniem. Szedł na szarym końcu z Kaśką, która się nad jego marnym losem ulitowała.
- W hotelu powinieneś zostać i odpoczywać. - Powiedziała blondynka. - Wiesz, Olka też tam została, więc dotrzymalibyście sobie towarzystwa.
Zbyszek w sumie chciał tak zrobić. Wiadomo, mieliby w końcu okazję pogadać, a mieli o czym. Ale z drugiej strony dziewczyna spała, a to była jego drużyna. Przecież dwie godziny ich nie zbawią. Przecież miał tyle czasu. Rozgromią szybko Holandię, wrócą do hotelu i...
- .. zamierzasz z nią porozmawiać w końcu? - Dopytywała się zaciekawiona dziewczyna.
Kurna! Kolejna osoba czytała mu w myślach. Powoli zaczynał rozumieć, że jego osoba jest taka przewidywalna i łatwa do zrozumienia. Wszyscy czytali z niego jak z otwartej książki i wcale mu się to nie podobało.
- Tak. - Wyznał w końcu. - Porozmawiam.
- I powiesz jej, co czujesz? - Kaśka szczerzyła się co raz bardziej.
Wyskoczyła przed niego tarasując mu drogę i musiał przystanąć. Niezwykle uradowana wpatrywała się w niego.
- No przyznaj się w końcu uparty ośle!... - Przekomarzała się z przyjacielem.
Nie widziała jednak, jak Bartman aktorsko wywraca oczami i się rumieni. Nie widziała tego, ani jego. Bo nad jego ramieniem zobaczyła osobę podobną do jej siostry.
- Co u... - Zmarszczyła brwi, próbując przyjrzeć się dokładniej zbliżającej się postaci. - Kurwa, Olka?! - Wrzasnęła przerażona.
I to wszystko... wszystko działo się tak szybko. Była już dosyć blisko. Biegła, kompletnie nie zważając na to, co dzieje się w okół. I ten rozpędzony samochód.
- OLA!!!!!! - Wrzasnęła na całe gardło i popchnęła wciąż zdezorientowanego siatkarza na bok.
I pędem ruszyła w stronę siostry.
Kurek oczywiście był oburzony, ale w końcu zrozumiał, że piechota lepsza od ciasnoty w malutkim busie, którym dojechali do Płocka.
Najbardziej chyba na tym ucierpiał Zbyszek, bo ten dystans do pokonania był dla niego naprawdę dużym wyzwaniem. Szedł na szarym końcu z Kaśką, która się nad jego marnym losem ulitowała.
- W hotelu powinieneś zostać i odpoczywać. - Powiedziała blondynka. - Wiesz, Olka też tam została, więc dotrzymalibyście sobie towarzystwa.
Zbyszek w sumie chciał tak zrobić. Wiadomo, mieliby w końcu okazję pogadać, a mieli o czym. Ale z drugiej strony dziewczyna spała, a to była jego drużyna. Przecież dwie godziny ich nie zbawią. Przecież miał tyle czasu. Rozgromią szybko Holandię, wrócą do hotelu i...
- .. zamierzasz z nią porozmawiać w końcu? - Dopytywała się zaciekawiona dziewczyna.
Kurna! Kolejna osoba czytała mu w myślach. Powoli zaczynał rozumieć, że jego osoba jest taka przewidywalna i łatwa do zrozumienia. Wszyscy czytali z niego jak z otwartej książki i wcale mu się to nie podobało.
- Tak. - Wyznał w końcu. - Porozmawiam.
- I powiesz jej, co czujesz? - Kaśka szczerzyła się co raz bardziej.
Wyskoczyła przed niego tarasując mu drogę i musiał przystanąć. Niezwykle uradowana wpatrywała się w niego.
- No przyznaj się w końcu uparty ośle!... - Przekomarzała się z przyjacielem.
Nie widziała jednak, jak Bartman aktorsko wywraca oczami i się rumieni. Nie widziała tego, ani jego. Bo nad jego ramieniem zobaczyła osobę podobną do jej siostry.
- Co u... - Zmarszczyła brwi, próbując przyjrzeć się dokładniej zbliżającej się postaci. - Kurwa, Olka?! - Wrzasnęła przerażona.
I to wszystko... wszystko działo się tak szybko. Była już dosyć blisko. Biegła, kompletnie nie zważając na to, co dzieje się w okół. I ten rozpędzony samochód.
- OLA!!!!!! - Wrzasnęła na całe gardło i popchnęła wciąż zdezorientowanego siatkarza na bok.
I pędem ruszyła w stronę siostry.
Zbyszek odwrócił się, kompletnie zdezorientowany. Najpierw był pisk, potem ogromny huk. I zobaczył tylko lecące wzdłuż ulicy dwie postaci. Dwie dziewczyny. Jedną rudą, drugą blond...
~* * *~
Przepraszam, że długo czekałyście. Mam nadzieję, że rozdział się podoba :)
Kolejny być może będzie jeszcze dzisiaj późnym wieczorem, ale nic nie obiecuję.
PS. Co sądzicie o rozdziale?????
Oraz zapraszam was na mój fanpage! Kliknij!
genialne i błagam dawaj dzisiaj bo umrę z ciekawości :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział nie moge doczekać się następnego =D
OdpowiedzUsuń:O
OdpowiedzUsuńŚwietne, dodaj jeszcze dzisiaj koniecznie, tylko żeby mi żadna nie 'przekręciła się' bo Cię znajdę xD Już sie wszystko powoli układa ;)
OdpowiedzUsuńO_o Nie umrą obrażeń wewnętrznych chyba co? Błagam nie :(
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział , proszę , dodaj jeszcze dzisiaj bo nie wytrzymaaaam .! ;*
OdpowiedzUsuńNIENAWIDZE CIE! NIENAWIDZE CIE ZA TO JAK BUDUJESZ NAPIĘCIE NO! :(
OdpowiedzUsuńPRZEZ CIEBIE NIE ZASNE :(
Niestety, ale kolejnego rozdziału nie dodam dzisiaj, tylko dopiero jutro w okolicach południa.
OdpowiedzUsuńŻyczę miłych snów. Ekhm.