niedziela, 18 sierpnia 2013

21. Co się zdarzyło zimą, dwa lata wstecz...

"Bo siatkarz latami pracuje na ten jeden mecz, na jedną piłkę, a sędzia swoją decyzją może zniszczyć jego psychikę. Po meczu wróci do domu, napije się piwa i położy się spać. Rano nie będą już pamiętał o swoim błędzie. A zawodnik zostanie z tym na długie lata".

Z miłością jest podobnie; człowiek walczy o tę jedyną przez długi czas, o jej serce. A ona najzwyczajniej w świecie jednym zagraniem może zniszczyć całkowicie człowieka. 
Ona wróci do domu, w ramiona innego, a rano już nie będzie pamiętała o swoim wcześniejszym. A on? Zostanie z tym na długie lata. 



To było dwa lata temu. Zimowy wieczór. Spotkał ją błąkającą się po rzeszowskich ulicach, rozświetlonych jedynie przez lampy uliczne i neonowe reklamy przydrożnych sklepów. śnieg... chyba sypał. Tak, sypał. No i ona szła. Od razu zwróciła na siebie jego uwagę. Była wysoka, z długimi, kasztanowymi włosami, delikatnie opadającymi na jej ramiona i układające się w śliczne loki. Była ubrana w czerwony płaszcz, jeansy i czarne kozaczki. Tak. Pamięta to doskonale, zupełnie jakby to było wczoraj. Mówił już, że szła? Tak, szła. Nie spieszyła się. Kurczowo trzymała w rękach czarną, rozłożoną parasolkę i próbowała uchronić się przed śnieżną zawieruchą. Bo faktycznie, silny wiatr wtedy wiał. 
I wtedy ten silny wiatr. jej włosy fruwały na wszystkie strony. w końcu z jej rąk wypadła ta parasolka, a ona tak zabawnie i nieudolnie próbowała ją złapać. I na tyle nieostrożnie, że niemalże wpadła pod samochód. 
- Uważaj! - Złapał ją za rękę. 
Parasolka została doszczętnie zniszczona przez pędzący samochód, a ona... ona, z szaleńczo bijącym sercem i strachem w oczach, po prostu się popłakała. 
Poszli na gorącą czekoladę do kawiarni na rogu. Dopiero wtedy go rozpoznała. "Ty grasz w Resovii, prawda? W tym klubie siatkarskim?"- upewniała się, choć doskonale o tym wiedziała. Przytaknął, trochę zawstydzony. "Ja jestem Ewelina" - przedstawiła się. 
I tak rozpoczęła się ich znajomość. Ewelina była od niego starsza o dwa lata. Miała wtedy dwadzieścia sześć lat. Ale jemu to w zupełności nie przeszkadzało. Przecież nie był dzieckiem, traktował ją poważnie. I tak samo na poważnie najpierw był nią zauroczony, potem w niej zakochany. Spędził z nią wiele upojnych nocy. Pokazywała mu inne, dorosłe życie. I o dziwo, zachowywał się dojrzale. Ona była dla niego kobietą wręcz perfekcyjną, bez jakichkolwiek wad. Zapatrzony w nią jak w obrazek robił wszystko to, o co poprosiła. 
Nie minął rok, jak postanowił się jej oświadczyć. Tak. Była zima, dokładnie rok po tym, jak ją uratował spod kół pędzącego samochodu. Kupił śliczny pierścionek z brylantem i nie wahał się uklęknąć przed nią na tej szczęśliwej dla niej rzeszowskiej ulicy. Mimo że byli ze sobą tylko rok, to właśnie z nią chciał spędzić resztę swojego życia. 
Zgodziła się. Jednak wraz z założeniem pierścionka na jej palec rozpoczęły się problemy. Jego przyjaciel, Michał próbował przegadać mu do rozsądku. Mówił, e ona przecież z nim tylko dla pieniędzy jest, i dla sławy. W internecie przecież był wysyp ich wspólnych zdjęć. przecież była narzeczoną reprezentanta Polski, więc czego mogła chcieć więcej? 
A no jak widać, chciała więcej. Bo to jej nie wystarczało. Nie wystarczał jej już zakochany w niej po uszy chłoptaś na posyłki. Wykorzystywała go jak tylko mogła, a on ślepo wykonywał wszystko to, o co poprosiła. Kupował jej wszystko, czego zapragnęła. Spełniał wszystkie, nawet te głupie zachcianki. Ale mówił sobie, że przecież zakochani tak robią. 
Siatkarz miał przez pewien czas kryzys. Załapał się na kontuzję. Cierpiał. Wtedy był najgorszy okres ich związku, bo Ewelina chodziła cały czas zła i naburmuszona. Obrażona na cały świat. Michał znowu zaczął się upierać, że to nie jest dla niego dobra kobieta. Że ten związek mu nie służy. Ale nie, on był uparty. Uparty do tego stopnia, że najzwyczajniej w świecie zbagatelizował po dwóch tygodniach uraz kolana, mimo zastrzeżeń lekarza. I wrócił do gry. Dopiero wtedy zobaczył uśmiech na twarzy Ewelinki. I mimo ogromnego bólu i męki, jaką przechodził na treningach, jego serce się radowało. 
"Przywieź złoto", powiedziała przed Ligą Światową w zeszłym roku. 
Myślicie, że nie przywiózł? Przywiózł. I Ewelinka aż się rozpromieniła. 
Znowu nastała zima. W dzień ich rocznicy nie poszedł na trening, tylko zamiast tego poszedł do kwiaciarni i kupił ogromny bukiet czerwonych róż. Wiedział, gdzie będzie. Miała się spotkać z koleżanką w kawiarni. 
Cóż, w kawiarni to może i była. A właściwie przed. I całowała się z innym, starszym mężczyzną. I gdy go zobaczyła, stojącego po drugiej stronie ulicy, zaśmiała się głośno a serce jego pękło na pół. 

Chłodny marzec. 

Zbigniew Bartman powoli wracał do psychicznej stabilizacji. Stał się bezuczuciowy, skupiony jedynie tylko na grze. Jak powiedział: Trening, odpoczynek, trening i mecz. Tak przez 20 lat. Co będzie, jak tego zabraknie? Niestety, pustka. 
I o tą pustkę chciał zapytać dziennikarz. 
Redaktor: Czy jako siatkarz – osoba publiczna odczuwasz zmęczenie zainteresowaniem Twoją osobą? Idziesz na ulicy w czasie wolnym, ktoś Cię poznaje i prosi o autograf.
Zbigniew Bartman: Nie, nie jest to meczące. Jest to nawet miłe. W ogóle mi nie przeszkadza. Jest to również częścią naszej pracy i należy do naszych obowiązków.
Dziennikarz: Byłeś już zakochany?
Zbigniew Bartman: Nie spotkałem w życiu osoby, która byłaby warta mojego uczucia, dla której mógłbym się poświęcić.
Dziennikarz: A jeśli taką spotkasz? 
Zbigniew Bartman: (cisza) to na pewno nie wydarzy się w ciągu najbliższych lat, zapewniam.
 Ale chciałbym, aby ta kobieta, gdy już ją spotkam, szanowała mnie, moje uczucia i marzenia. Żeby po prostu mnie kochała, tak naprawdę.

Sierpień. Upalny i pracowity. 

Ruda, amerykańska księżniczka pojawiła się w Spale niespodziewanie, spadła niczym grom z jasnego nieba burząc wszystko, na co razem zapracowali. Na co on zapracował, o co walczył. Zaczęła mieszać niesamowicie, zwłaszcza w jego zranionym sercu. 
I myślał: Jedna drużyna, Jedno marzenie, Jedna gra. W rzeczywistości jednak dochodziły jeszcze dwie, kompletnie różne bliźniaczki. I nic już nie było na swoim miejscu, a zwłaszcza bartmanowe uczucia...



~*  *  *~

Hej, hej. Rozdział nietypowy. Słowem wyjaśnienia, dlaczego ZBigniew Bartman zachowuje się jak dupek ;D
Poza tym, chyba byłam Wam coś winna... ;3

Kocham Was! 

5 komentarzy:

  1. Owszem, nietypowy i to nawet bardzo - ale podoba mi się. ;)Teraz już sama nie wiem co się wydarzy. Mój główny dylemat - którego wybierze Ola - Bartman, Kurek czy Kosok?
    PS Przepraszam, ale w dalszym ciągu jestem za Grześkiem, nawet po takim rozdziale, który jeszcze bardziej namieszał mi w głowie - czekam niecierpliwie na kolejny. ;)
    TEAM KOSOK !!! *_*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kolejny juz jest;>
      Taa, TEAM KOSOK xD

      Usuń
    2. Tak, opętało mnie z tym już do końca, wiem. ;)

      Usuń
  2. a wcześniej nie było że była Zbyszka to Monika?xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hmm. jeśli tak to bardzo przepraszam za pomyłkę. rozdział pisałan na wpół śpiąc;o
      Poza tym, może mieć wiele byłych, hiehie.
      Pozdrawiam :)

      Usuń