Kiedy pytasz, czym jest miłość, wyobraź sobie dwie dłonie złączone w płomiennym uścisku, dwa spojrzenia zatopione w sobie, dwa serca drżące w obliczu bezmiaru uczucia i kilka słów czyniących z chwili wieczność. Alan Douar tłum. Diana Siemieniec
Jeszcze za oknem stała noc ciemna i gwieździsta. Przez uchylone okno do pokoju wpadało nocne, rześkie powietrze. Panował błogi spokój i przyjemna cisza. Ale już za krótką godzinkę, kilkanaście minut.. za chwilkę wszystko rozpocznie budzić się do życia. Słońce zacznie wschodzić zwiastując nowy dzień. Kolejny. Dzień trudny i ciężki.
Aleksandra powoli zaczynała nie lubić poranków. Przypominały jej, że noc ma swój koniec i znowu trzeba sobie radzić z myślami. I tak też ciągnie się przez cały boży dzień, chyba że zajmie się człowiek czymś sensownym, odciągającym od zmartwień. Jednak wieczorem to wraca jak bumerang, kiedy leży w łóżku, starając się zasnąć. I dopiero sen daje wyczekiwaną beztroskę.
- Życie bez miłości to czarodziejska latarnia bez światła. - Tymi słowami powitała swoją siostrę Kaśka, gdy tylko podniosła powieki.
Olka zmarszczyła brwi.
- Ciebie do końca pojebało. - Skwitowała.
Rozpromieniona blondynka zrzuciła z siebie kołdrę i wyskoczyła z łóżka, cała w skowronkach.
- Ale Olu! - Radość w jej głosie była ogromna. - Co rano budzę się, uświadamiając sobie, że kocham go jeszcze bardziej! Życie jest piękne!
Rudej zrobiło się momentalnie niedobrze. Super, ekstra. Fajnie. Cieszyła się, że jej siostra jest szczęśliwa, ale nie mogła się radować tak, jak ona, mając własne zmartwienia.
- Idź może lepiej wykrzycz to w kubiakowym pokoju. - Poradziła jej z głębi serca.
Blondynka uniosła brwi, intensywnie myśląc. Jej radość na chwile przygasła. Po chwili jednak machnęła ręką i zachichotała. - Nieeee,- rzuciła przeciągle - bo jeszcze w samozachwyt popadnie i narcyz się z niego zrobi.
- Michał? - Zakpiła. Co jak co, ale narcyzm mu nie groził. - cóż, bardziej bym się spodziewała, że w samozachwyt popadnie, jakbyś W KOŃCU mu się oddała.
Kaśka momentalnie oblała się rumieńcem.
- Skąd wiesz, że?... Że... My... - Jąkała się. - Że my nie...
- Jestem twoją siostrą bliźniaczką, więc wiem takie rzeczy. - Niby pocieszająco poklepała ją po ramieniu. - Ale nie martw się, spieszyć się nie musisz. - Zachichotała złośliwie.
Blondynka nadąsała się i fuknęła pod nosem. Obrażona ruszyła do łazienki, jednak nie zabalowała tak długo. Wyszła w samym ręczniku i ze włosach związanych w wysoki, śmieszny koczek. Minę teraz miała przerażoną.
- Czy ty... sugerujesz, że zachowuję się jak cnotka? Jak... jak.. żelazna dziewica? - Rzuciła całkiem poważnie.
I Olka, widząc jej minę i przerażenie w oczach, momentalnie wybuchnęła gwałtownym śmiechem.
- Kobieto! Co ci do głowy strzeliło? - Powoli zaczynał ją brzuch boleć ze śmiechu.
Katarzynie jednak wesoło nie było ani trochę. Zrezygnowana opadła na łóżko.
- No bo wiesz... ja.. za każdym razem się boję. Wiesz no, gotowa jestem, ale co jak mnie wyśmieje? Nie mam kompletnie doświadczenia w tych sprawach.
Cała Kaska. Obawiała się totalnie głupich i bezsensownych rzeczy. Przecież każdy kiedyś musi mieć ten pierwszy raz. I to jest zupełnie normalne!
- Posłuchaj - ruda usiadła obok niej na łóżku i objęła ramieniem - Michał cię kocha i przecież tylko to się liczy. Poza tym uwierz, że faceci lubią niedoświadczone dziewczyny. Wiesz, czują się bardziej... męsko. - Aktorsko uniosła brwi.
Aleksandra doskonale pamiętała swój pierwszy raz. To było takie ekscytujące i nieznane. I wiele dałaby, aby jeszcze raz to przeżyć. Bo niekoniecznie oddałaby się w tej chwili Nate`owi. Z pewnością byłby to... no właśnie, kto?...
- Dzięki. - Kasia przytuliła mocno siostrę. - Dzięki, ze jesteś. Bo fajnie jest mieć z kim pogadać na takie tematy.
Bo przecież ich matka kompletnie się do tego nie nadawała.
No własnie, a jeśli chodzi o Panią Elizabeth, tego dnia powróciła do Spały. Wiadomo, niechętnie. I wyglądała tak, jakby pomału zaczynała świrować. Polska jej wyraźnie nie służyła, więc chciała zakończyć już ten cyrk, poczynając od rozmowy z bogu ducha winnym Adreą Anastasim.
Fakt, to było nieuniknione. Ich konfrontacja "face to face". Ale nikt nie spodziewał się, że zrobi to na sobotnim treningu.
- Andrea! - Krzyknęła, przemierzając halę na wysokich szpilkach.
Siatkarze widząc ją, natychmiastowo zaczęli chichotać i nabijać się z niej. Niestety, to tylko podsyciło jej zdenerwowanie.
- Kobieto, mam teraz trening! - Trener był zły. Lepszego momentu jego była żona wybrać nie mogła, doprawdy. - Nie przeszkadzaj!
Ona jednak nie odpuściła.
- Nie, bo mam tego dosyć. Porozmawiamy, tu i teraz. - Zarządziła.
Coach wolał się nie rzucać i nie robić żadnego przedstawienia. Niepewnie spojrzał na swoje córki, po czym westchnął głęboko i wyciągnął Elizabeth na korytarz.
- Czego ty tu jeszcze szukasz? - Syknął do niej, niezwykle poirytowany całą tą sytuacją. - Miałaś jechać do Warszawy i stamtąd odlecieć do Ameryki.
- Że co? - Prychnęła. - Tak się składa, że bez córek to ja nie odlecę.
- Chyba nie sądzisz, że je z tobą puszczę.
- Po pierwsze, to decyzja należy do nich. Nie do ciebie. Są dorosłe.
Andrea zaśmiał się.
- I myślisz, że z własnej woli z tobą pojadą? - Zakpił. Doprawdy, to było takie zabawne. - Siedź tu ile chcesz, rób co chcesz. Ale jestem pewny na sto procent, że do samolotu z tobą nie wsiądą.
I któż by pomyślał, że Andrea Anastasi wcale nie powinien być taki pewny siebie? Życie przecież czasem pisze różne scenariusze, które zmuszają nas do podjęcia nawet tych niechcianych decyzji ...
Coach wrócił na salę niesamowicie przygnębiony. Z trudem powstrzymywał nagły atak zdenerwowania. Wiadomo, "rozmowa" z byłą żoną do najprzyjemniejszych nie należała. Zwłaszcza, że w grę wchodziły jego córki.
Spojrzał na nie troskliwym i niepewnym wzrokiem. Były tak zajęte treningiem z chłopakami, że nawet nie zauważyły, że wrócił na salę. Ten obrazem mu się bardzo podobał. Mógł spędzać czas i z nimi i z siatkarzami. Tutaj panowała taka rodzinna atmosfera, wszyscy się dogadywali. I nie wyobrażał sobie, że mogłoby być inaczej. Że mogłoby tego zabraknąć: czas z córkami i trenowanie tych młodych, zdolnych ludzi. Czego mógł chcieć więcej od życia? Wiadomo, sezon reprezentacyjny kiedyś się skończy. Ale wtedy przecież mógłby wziąć je obie do Warszawy. Kasia kontynuowałaby studia, a Olka... mogłaby sobie rok przerwy zrobić i razem z nim jeździć na mecze. Tak, to byłoby najlepsze rozwiązanie. Przecież widać gołym okiem, jak bardzo się do nich przywiązała. Do nich i do siatkówki.
- Tato, co mama chciała? - O wilku mowa. Ruda podbiegła i zapytała o rozmowę, która przed chwila miała miejsce.
Ale czy Anastasi chciał ją martwić? Nie bardzo.
- Takie tam głupoty. - Machnął ręką. - Wiesz, jaka twoja matka jest.
- No tak. - Uśmiechnęła się promiennie. - Skoro tak, to w porządku. - I wróciła pod siatkę.
I tak cholernie źle Andrea Anastasi czuł się, okłamując swoją córkę.
Wieczorem siatkarze rozpalili ognisko, wcześniej kupując tonę kiełbasy. Już odkąd się zgromadzili wokół i zasiedli na kłodach, było niezwykle przyjemnie. Atmosfera była tak rodzinna, tak przyjazna, że na twarzy każdego znalazł się szeroki uśmiech. U wszystkich, poza jedną osobą.
Aleksandra siedziała obok Grzesia, który coś jej opowiadał. Mimo usilnych starań nawet nie wiedziała, co do niej mówi. Wlatywało jednym uchem i nim dziewczyna zdążyła zarejestrować jego słowa, wylatywały drugim uchem. A wszystko dlatego, że dokładnie na przeciwko siedział Bartman.
Niby wszystko było w najlepszym porządku. Wiadomo, Zbyszek się uśmiechał, odpuścił treningi i tylko to się liczyło. W końcu zrozumiał, że zawzięcie ćwicząc może sobie poważnie zaszkodzić.
Mimo to Ola nie potrafiła się cieszyć z tego widoku. Bo gdzieś w sercu czuła ogromny zawód. Siatkarz przestał się o nią starać. Nie wykazywał nią kompletnie zainteresowania. Ba, nawet na nią nie spojrzał, choćby przez przypadek. A o zwykłym "cześć" mogła jedynie pomarzyć.
- Hej, - Grzesiek delikatnie musnął palcami policzek Oli - co cię gnębi?
- Gnębi? - Zdziwiła się. - Nie, nie. Wszystko w porządku. - Udawała, że wszystko gra, choć czuła się jak przyłapana na gorącym uczynku.
- Nie udawaj, przecież widzę.
Olka się spięła. Kompletnie nie wiedziała, co powiedzieć. Prawdę?...
- Martwi mnie ta rozmowa mamy z tatą. - Skłamała bez wahania. Ostatnio przychodziło jej to z niezwykłą łatwością. I gdyby za kłamstwa rósłby jej nos jak u Pinokia, to miałaby przed sobą drągal jak stąd do Ameryki. Dosłownie...
- Niepotrzebnie. Przecież ona cię nie ma prawa zabrać do Ameryki. Masz prawie dwadzieścia jeden lat i decydujesz sama o sobie. - Powiedział Kosa lekko się uśmiechając.
- Nie znasz jej. Ona... ona coś wymyśli. Ta kobieta jest nieobliczalna - aż się wzdrygnęła na samo wspomnienie o jej charakterze - i zawsze po trupach do celu dąży.
- Przecież nas nie pozabija po to tylko, by was zabrać do siebie. - Siatkarza wyraźnie to rozbawiło. Widząc jednak nadąsaną minę dziewczyny, od razu sprostował słowa. - Ej, nie gniewaj się. Ale zrozum, że nic złego się nie stanie. I nie zaprzątaj sobie tym głowy.
- No dobra... - Westchnęła głęboko.
Ona wcale się tym nie martwiła. Nic a nic. Ale grunt, że Grzegorz uwierzył w jej zmartwienie. Mimo że okłamując go czuła się naprawdę źle, nie chciała go ranić. Za nic w świecie.
- Uwaga, uwaga! Kuraś zaczyna grać na gitarze! - Wszem i wobec ogłosił Ignaczak, krzycząc na całe gardło.
I chwała mu za to. Bo Ola mogła się skupić tylko na konsumpcji kiełbaski i słuchania, o dziwo, uzdolnionego Bartosza Kurka. Kto by się spodziewał, że ten siatkarski gwiazdor tak świetnie gra na gitarze? No proszę, wziął ich wszystkich z zaskoczenia i do późnej nocy brzdąkał, a pozostali śpiewali znane piosenki.
Cóż, prawie wszyscy. W połowie kurkowego występu Kubiak z Kaśką się zmyli. I widząc zakochaną parę trzymającą się za ręce, zmierzającą z powrotem do hotelu, Aleksandra w końcu uśmiechnęła się pod nosem. Jej siostra miała rację z samego rana - pomyślała ruda. - Życie bez miłości jest latarnią bez światła. Tylko z której strony ogromnego morza świeciła ta jej jedyna latarnia? W którą stronę płynąć powinna?....
~* * *~
Pierwszy raz pisałam tak długo rozdział. Kurczę, przepraszam Was. Wiadomo, zawsze wrzucałam rano. Ale teraz... dzisiaj czuję się tak tragicznie, że najprawdopodobniej uraczę Was tylko tym jednym epizodem. Mam nadzieję jednak, że będziecie w pełni usatysfakcjonowane.
Jak myślicie, co wymyśli matka bliźniaczek, żeby zgarnąć je do Ameryki? A może to los podłoży im kłody pod nogi i po prostu będą musiały opuścić Polskę?
ZAPRASZAM DO LAJKOWANIA MOJEJ FACEBOOK`OWEJ STRONKI! -> Kliknij!
ZAPRASZAM DO LAJKOWANIA MOJEJ FACEBOOK`OWEJ STRONKI! -> Kliknij!
Ciekawy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńAle ja nadal liczę ,że ona wróci do Zbyszka ;))
I co nie spojrzę to tylko Zbyszek i Zbyszek w tych komentarzach. ;) Nie mam pojęcia co zrobi Ola, ale mam takie przeczucie, że pomiędzy nią a Zbyszkiem coś się wydarzy - niestety tak czuję. Kurczę no, a tak chciałam, żeby była z Grześkiem, bo... No kurde, po prostu!
OdpowiedzUsuńA co do mamy bliźniaczek to mam nadzieję, że w końcu zabierze z Polski swoje szanowne cztery litery i da sobie spokój. Mam nadzieję, że Ola i Kaśka nie wyjadą do Ameryki i że ten wątek się pomyślnie skończy. ;)
PS Trochę nie rozumiem zachowania Oli - przecież wyznała Zbyszkowi, że zakochała się w Grześku, a nie w nim. A teraz? Przecież takich słów nie mówi się od tak po prostu w przypływie emocji. Nie miała powodu, by zrobić Zbyszkowi na złość. Waha się pomiędzy jednym a drugim - odtrąca jednego, mówiąc, że kocha innego, a i tak nie potrafi przestać o nim myśleć, drugiego zaś olewa, okłamuje i... Nie bardzo wiem co o tym myśleć. Skoro kochała Zbyszka to czemu mu nie powiedziała? Nie była to przecież sytuacja bez wyjścia, miała wybór! No cóż, zobaczymy co z tego wyniknie - jak zwykle niecierpliwie czekam na kolejny rozdział. ;)
Kurwa kobito powiedz Zbysiowi ze go kochasz a nie Grzeska oszukujesz on sobie no to nie zasluzyl a Zbysiek przez cb tyle wycierpial moncisz mi tak w glowie sorki za ta krytyke ale zal mi Grzesia bo go oszukuje a Zibiego mi tez zal bo sie w niej zakochal a dala mu kosza ale bez wzgledu co sie dalej wydarzy i tak jestem ci wdzieczna bo zamiast sie nudzic czytam i cie uwielbiam bo piszesz zajebiste opowiadania
OdpowiedzUsuń