sobota, 10 sierpnia 2013

2. Piotrkowe mądrości i dziwaczne wnioski.

 Nowy dzień był już od samego początku dziwnie odrealniony, ale tylko dla jednej z dziewczyn. Podczas gdy Kasia, odkąd tylko podniosła powieki była zadowolona z życia i uśmiechnięta od ucha do ucha, tak Alex nie potrafiła znaleźć sobie miejsca. Postanowiła w końcu wziąć długą kąpiel i spróbować zmyć z siebie ten ciężar spędzania tutaj wakacji, który spadł na nią wczoraj wieczorem.
- Alex, jedziemy do miasta z tatą. - Blondynka związała sobie włosy wysoko w kucyk i rozpromieniona spojrzała na swoją siostrę. Wyglądała jak dziecko, a nie jak dwudziestolatka. - Jedziesz? - w jej głosie było słychać nadzieję.
Cóż, Alex sobie nic z tego nie robiła. Zamierzała w pokoju przesiedzieć cały boży miesiąc.
- Nie. - Krótko, zwięźle i na temat. Cała Alex. - Muszę się wykąpać.
- Cóż, o dziewiątej jest śniadanie. Nie zapomnij. - Przypomniała jej.
  Kasia  wyszła z pokoju, pozostawiając ją samą ze swoimi samolubnymi smutkami.
  Alex miała wszystkiego dosyć. Nawet ta długo wyczekiwana kąpiel w całkiem sporej wannie nie pomogła. Bo jak głupia miała nadzieję, że wychodząc z łazienki znajdzie się w swoim ogromnym pokoju w Beverly Hills. Niestety, to tak nie działało. Po wyjściu znalazła się znowu w polskiej, szarej rzeczywistości. I w tej ponurej rzeczywistości aż ssało ją w żołądku z głodu. Ale była już dziesiąta. Śniadanie już dawno było.
Mogłaby pozostać w pokoju i najzwyczajniej w świecie umrzeć z głodu, jednak taka śmierć nie była jej godna. W hotelu na pewno był jakiś automat ze słodyczami i to była jej ostatnia deska ratunku. Założyła na siebie więc legginsy i bluzę z krótkim rękawkiem, znacznie przydużą. Wychodząc z pokoju od razu narzuciła sobie kaptur na głowę. Nie chciała.. nie mogła pozwolić sobie na to, by ktokolwiek ją zobaczył. Tak jak w nocy na balkonie.
Wszędzie jednak było ich słychać. I to było nieuniknione, żeby któregoś nie spotkać.
- Kasia! - Usłyszała nagle za plecami, jednak nie zatrzymała się. - Kasia, no stój ! - Głos się nieco irytował.
  Niechętnie przystanęła i odwróciła się, spoglądając prosto w oczy delikwentowi. Nie aż tak wysoki jak koleś z wczoraj, włosy postawione na żel i taki głupkowaty uśmiech. W rękach trzymał małą kamerę.
  Alex przez chwilę się zastanawiała, czy w końcu chociaż jego oświecić, że ona Kate nie była. Ale wtedy nie daliby ani jej, ani jej siostrze spokoju. Pytania i pytania. I tak w koło Macieju.
- Czego nie wiesz? - Burknęła pod nosem i skrzyżowała ręce na piersiach, wykazując zarazem niechęć do rozmówcy.
  Siatkarz się zawiesił na moment.
- Eee... no wiesz.- Podrapał się po głowie. - Nie przyszłaś się nawet przywitać wczoraj ani nic.
  Alex wzruszyła ramionami. Who cares?
- Mam inne, ważniejsze sprawy na głowie.
  Biednego siatkarzyka znowu zatkało. Kompletnie odjęło mu mowę.

- Kasia! - Kurwa, znowu?! - Kasia, gdzie zgubiłaś tatę?
Nagle przed nią wyrósł jak spod ziemi nieziemsko wysoki facet z zarostem na twarzy. Kolejny! Jezu, więcej ich matka nie miała?!
- A dajcie wy mi święty spokój! - Wrzasnęła głośno i minęła obu, pozostawiając ich z ogromnym zdziwieniu.
  Dziewczyna szybko skręciła w wąski korytarz. Głosy powoli ucichły, więc może choć tu nikogo nie spotka. Minęła kawiarenkę, jednak niestety była czynna dopiero od jedenastej. Pozostawał jedynie automat przed wejściem.
Swoją drogą, cholerny i nieszczęsny automat. Wrzuciła monetę czekając na kolorowe draże. Spadły cudem. A batonik? TO już wyższy level.
- Kurwa, oddaj kasę! - Warknęła pod nosem Alex. Batonika na pewno się nie doczeka, więc chociaż monety to ustrojstwo mogłoby zwrócić.
- Kasia? - Ktoś powiedział. Ruda aktorsko wywróciła oczami. - Kasia, pomogę ci.
  Gdy stanął obok spojrzała na niego kątem oka. Wysoki, dobrze zbudowany, czarna czupryna.
- Nie pamiętasz, że ten automat trzeba porządnie walnąć? - Zaśmiał się i zrobił sam to, co powiedział. Uderzył i batonik spadł na dół.
- Dzięki. - Burknęła pod nosem i wzięła Liona.
Już chciała minąć siatkarza, kiedy on złapał ją za ramię.
- Kasia, - powiedział całkiem łagodnym, ale i stanowczym głosem - co jest? Dziwna jakaś jesteś. - Skwitował jej zachowanie. Bacznie jej się przyjrzał i dziewczyna aż spuściła wzrok na dół. Czyżby zrozumiał? Zauważył różnicę?
 Niepewnie sięgnął po kosmyk włosów wystający jej spod kaptura.
- Od kiedy ty ruda jesteś? Przefarbowałaś się?... - Rzucił niedowierzająco.
Alex wyrwała się z jego uścisku, odwróciła się na pięcie i odeszła, rzucając tylko krótko "Nienawidzę siatkarzy!". Wszyscy byli tacy wścibscy! Tacy nachalni! Jejku, dlaczego Kaśka tak bardzo ich lubi? I najważniejsze: co oni w niej widzą? Co z nimi wszystkimi jest nie tak?!
I jakby tego było mało, przed wejściem do własnego pokoju, kiedy myślała, że już koniec tej cholernej akcji, musiała trafić na jeszcze jednego siatkarskiego pozera. Tylko ten przeszedł samego siebie.
- Kasia! - Ten wręcz do niej podbiegł. Niestety, Alex nie zdążyła wejść do pokoju, bo z pośpiechu trzęsły jej się ręce i nie potrafiła drzwi otworzyć. - Kasia, w końcu cię widzę.
Stał tak blisko, że Alex tkwiła w totalnym bezruchu. Co z nim było nie tak? CO on miał do jej siostry?
- Czemu nie przyszłaś wcześniej? Na śniadanie? - kontynuował swoje nachalstwo. Alex jednak dalej na niego nie spojrzała dłużej, niż pięć sekund. Zarejestrowała taką ... misiowatość, okularki na nosie. I musiała przyznać, że był całkiem uroczy.


- W porządku wszystko? - Zapytał kładąc jej dłoń na ramieniu. Dziewczyna się wzdrygnęła pod jego dotykiem. Dla świętego spokoju skinęła głową. - Tak, w porządku.
- Wiesz, Kasia.. - aż jej serce mocniej zabiło, słysząc ten ton. To nie wróżyło nic dobrego. - Tak bardzo tęskniłem. I nie mogłem się doczekać, żeby cię zobaczyć...
I wtedy, nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, odwrócił ją o sto osiemdziesiąt stopni i przytulił mocno do siebie.
Cholera!
Z wielkim impetem odepchnęła go od siebie. Szybko otworzyła drzwi, weszła do środka trzaskając za sobą drzwiami, a chłopaka pozostawiając w wielkim szoku. Sama oparła się o drzwi i osunęła na podłogę. Tego wszystkiego było już za dużo jak na jeden dzień. I nie miała najmniejszego zamiaru stamtąd wychodzić już... nigdy. Tak na wszelki wypadek.


Kaśka była trochę smutna z powodu siostry. Cóż, spotkanie po tylu latach wcale nie wyglądało tak, jak sobie wyobrażała. Nawet nie chodziło o fakt, że różniły się diametralnie; wiecie, do Oli czy Alex  (jak kto woli, choć Alex bardziej pasuje do jej natury), wcale nie miała zamiaru się tu dobrze bawić. Wyglądała tak, jakby obecność sportu i siatkarzy miała ją dobić. Jakby sam pobyt z siostrą bliźniaczką i z tatą miał ją już w kompletnie pogrążyć. I to było bardzo smutne.
- Co myślisz o siostrze? - Zapytał Andrea. Jak zwykle czytał Kasi w myślach. Tak dobrze ją znał, że bez problemu wyczytał wszystko z tej zmartwionej miny.
Czy powinna mu mówić? Zamartwiać go? Przecież i tak już ma tyle na głowie. Chociażby patrząc na stado niewymiarowych facetów. Sama się zastanawiała, jak on to robi, że są wobec niego tak posłuszni.
- Sama nie wiem. - Westchnęła głęboko blondyneczka. Niepewnie spojrzała w przestrzeń za oknem i przed oczami pojawiła jej się Alex. Wysoka, amerykańska piękność wzięta żywcem z filmu czy z wybiegu. Włosy farbowane na delikatny, rudy kolor. Makijaż? Idealny. Naprawdę, sama była jak jeden niespotykany ideał. I łączył je tylko ten naturalny wygląd - figura, kształt twarzy, duże zielone oczy, pełne usta. A jednak Kasia miała wrażenie, że różnice między nimi są tak ogromne jak ocean, który przemierzyła do Polski.
I to było najsmutniejsze.
- Mam nadzieję, ze się dogadamy. - Dodała z lekkim uśmiechem pod nosem, uspokajając nieco zmartwionego tatę. - Może ją trochę rozweselę, bo wygląda na smutną.
- Może i masz rację... - Andrea skręcił właśnie na parking przed hotelem. - Ale teraz idź po nią do pokoju i obiad. Coś mi się wydaje, że na śniadaniu to nie była.
  I jak trener polskiej kadry poprosił, tak też zrobiła. Anastasi miał to do siebie, że jego słowa były święte i wszyscy go słuchali.
Niestety, Kasia nie miała tego daru przekonywania. Gdy powiedziała Alex, że idą na obiad, ta jedynie przewróciła się z boku na bok na łóżku i szczelnie przykryła głowę kołdrą.
- Nie idę. - Rzuciła ledwo dosłyszalnie.
- To ci coś przyniosę do pokoju.
Boże, co za leniwa bestia. Ale czy Kasia chciała się z nią kłócić? Nie. Namawiać ją? Też nie. Miała nadzieję, że sama się przekona, iż nie warto siedzieć w pokoju. Przecież obok są przystojniacy! Wysportowani i zabawni i... Michał Kubiak.
 gdy weszła na hotelową stołówkę, od razu spojrzała w stronę siedzących już tam siatkarzy. Pomachała im i szeroko się uśmiechnęła. Jednak oni... cóż. Wyczuwała coś dziwnego. Jakaś dziwna aura od nich biła... I wcale nie wyglądali na szczęśliwych. Dlatego też zamiast dosiąść się do nich, doczołgała się do stolika ze sztabem i tam z wielką pokorą zajadała obiad.

- Ja pierdole. Co z nią? - Burknął pod nosem Ignaczak. - Najpierw się na człowieku wyżywa, a teraz zachowuje, jak gdyby nigdy nic... Nawet Możdżona olała!
- Zaraz, zaraz. - Zbyszek Bartman, siedzący obok Ignaczaka, głęboko się zdziwił. - Na was też się wyżyła?- Koledzy spojrzeli na niego zaciekawieni. - Spotkałem ją przy automacie i jakby mogła, to by mnie zabiła. Kompletnie jak nie ona.
- Ta.. przynajmniej wam coś odpowiedziała. - Winiarski aż mlasnął zniesmaczony zachowaniem koleżanki. - Mnie to wczoraj na balkonie to nawet "cześć" nie powiedziała...
- Ty, - Bartman tyrpnął Kubiaka w ramię, przywracając go do rzeczywistości - może ty coś wiesz?
- A co ja mam wiedzieć? - Skrzywił się jedynie i dalej wpatrywał w wodę mineralną w szklance.
Jakoś wcale nie miał zamiaru chwalić się tym, że dała mu dzisiaj kosza. I to takiego strasznego, definitywnego. Takiego rażącego w jego męskie ego.
- No przecież bujasz się w niej od zeszłego roku. - Krzysiu od razu pokazał banana na twarzy. - Co najmniej od roku.
  Kubiak zgromił go spojrzeniem.
- Boże, dajcie mu spokój... - mruknął Cichy Pit. - To nie jego wina.
- No tak. Pewnie ma PMS. - Tym razem wtrącił się Jarosz, który do tej pory siedział cicho. Kurek zmierzył go spojrzeniem, jakby był z innej planety. - No wiecie, cykl miesiączkowy i te sprawy... ma wahania nastrojów...
- A skąd ty takie rzeczy wiesz? - Dopytywał się zaciekawiony Kuraś.
- To nie to. - Ponownie odezwał się Pit.
Pozostali skierowali podejrzane spojrzenie z Jarosza na Nowakowskiego, jak jeden mąż. Normalnie to się Piotr nie odzywa, ale teraz wyglądał tak, jakby coś wiedział.
- Nie polemizujcie tylko pomyślcie logicznie. - Westchnął. Oho, zaczynały się piotrkowe mądrości. - Czy ktoś ją widział DOKŁADNIE?
- W sumie... - Bartman powracał wspomnieniami do wydarzeń z rana. - No... kaptur miała. - Pozostali, którzy ją spotkali z rana, przytaknęli mu.
- Ale przecież ta face. To Kaśka na sto pro była. - Krzysiek skrzyżował ręce i zmarszczył brwi.
- A może to była dziewczyna po prostu do niej podobna?
I to pytanie zadane przez Piotra Nowakowskiego sprawiło, że wszyscy siatkarze spojrzeli na siedzącą przy stoiku nieopodal nich Kasię Anastasi.
- Ty... sugerujesz, że Kaśka ma sobowtóra?
- Ja nie mogę! - Igła aż podskoczył na krześle. - Ale jaja!
- Tego nie powiedziałem. - Piotrek nieco poprawił ich domysły. - Cóż, po prostu trzeba zapytać Kaśkę, zanim znowu nam ucieknie a spotkamy tę drugą.
- Ej, ej! Patrzcie! - Kurek skinął w stronę drzwi. - O wilku mowa!
  Wszyscy bacznie obserwowali rudą "Kaśkę" wchodzącą na stołówkę, wyraźnie rozzłoszczoną. Podeszła do stolika i stanęła przy krześle blond Kaśki.
- Mama chciała z tobą rozmawiać, - Wyciągnęła rękę z telefonem do Andrei - tato.
  I na stołówce zapanowała martwa cisza....


~*  *  *~

Hej, moje drogie. 
I mamy drugi rozdział. 
\Mam nadzieję, że znowu zaczniecie komentować, jak moje poprzednie opowiadanko :)
Niedługo akcja się bardziej rozkręci, także zachęcam do czytania! 




3 komentarze:

  1. Niezły charakterek z tej Alex. No no :P czekam na następne rozdziały i rozkręcenie akcji.
    Pozdrawiam, Basia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mała pomoc :p Poinformuj na swoim zakończonym opowiadaniu o założeniu nowego i podaj do niego link. Dużo osób, które je czytało zagląda tam w oczekiwaniu na informację na ten temat :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, super. Dziękuję! ;)
      (nie pomyślałam, heh^^)

      Usuń