- To był ten, który jak debil z kamerą lata. Że kurwa co?!
- Nie, nie. - Zaśmiała się nerwowo Kaśka. - To nie możliwe.- Ale jestem tego tak pewna, jak faktu, że dzisiaj na obiad pomidorowa jest. - Kelnerka Ewa skrzyżowała ręce na piersiach. Potem spojrzała w stronę wejścia. - O, widzicie - skinęła w tamtą stronę - wchodzi ten kurdupel!
Siostry niepewnie odwróciły się w ową stronę. I faktycznie, na stołówkę wchodził Ignaczak. I widząc je uśmiechnął się szeroko i im pomachał, jak gdyby nigdy nic.
I to był moment, kiedy wszystkie emocje zgromadzone w Olce po prostu wybuchnęły. Wiecie, nie jest dobrze, kiedy idzie pod nosem rzucając polsko-angielską wiązankę przekleństw.
- Oh my fuckin` god! - Warknęła pod nosem. Czuła, że ją zaraz rozniesie. - Kurwa! Fucked Igła!
Kaśka próbowała dotrzymać jej tempa i uspokoić ją jakoś. Ona jednak szła i nie zważała ani na nic, ani na nikogo. - Ignaczak! - Ryknęła w końcu.
Wszyscy siatkarze spojrzeli na nią zdziwieni. Krzysiu również. Tylko on widząc zdenerwowaną Olkę zaśmiał się nerwowo pod nosem.
- Oho, nowy odcinek X-Fajtersów. - Wyszczerzył się Kuba Jarosz.
- Szkoda tylko, że kamerzysta jest tym razem jednym z zawodników... - Zachichotał Winiarski.
Olka złapała biednego libero mocno za nadgarstek i pociągnęła go w stronę wyjścia ze stołówki. Pożegnały ich pogwizdywania i buczenia, ale ruda puściła to mimo uszu.
Olka wciągnęła Igłę do pierwszego lepszego pomieszczenia. Fakt, że trafili właśnie na pokój woźnego z mopami, chemikaliami i szmatami wcale nie polepszał sytuacji.
- Trochę tu dark. - Rzucił rozbawiony całą tą sytuacją Ignaczak.
Olkę nosiło z nerwów i poirytowania. Ta sytuacja przecież w żadnym stopniu zabawna nie była, a on miał z tego po prostu ubaw!
- Listy. - Rzuciła w niego białymi kartkami. - Gadaj. I nawet nie próbuj mówić, że nie wiesz, o co chodzi.
Libero podrapał się po głowie.
- No wiesz, w sumie to ja żonę i dzieci mam... no i listy miłosne mnie nie kręcą..
- Kurwa, Igła! - Trzepnęła go w ten pusty łeb. - Podrzuciłeś mi kopertę na stołówkę. Kelnerki cię widziały.
- Może podrzuciłem, może nie... - Zastanawiał się jednoczesnie doprowadzając Olkę do białej gorączki.
- Jezu, człowieku. - Aktorsko wywróciła oczami. - Po prostu powiedz kto ci kazał to zrobić.
Krzysiu skrzyżował ręce.
- Znasz coś takiego jak obietnica? I dotrzymywanie słowa, sekretu? - Pytał. - Wiesz, takie coś jak u was solidarność jajników.
Te słowa sprawiły, że ruda zrozumiała, iż raczej nic nie wskóra. Ale poddać się nie mogła.
- Dobra, jeśli nie słowami - zacisnęła pięść, przygotowana do użycia prawego sierpowego - to siłą z ciebie to wyciągnę.
On jednak zamknął oczy, gotowy na otrzymanie ciosu. Na nic się zdała groźba.
- W imię mojej przyjaźni jestem gotowy na otrzymanie ciosu. - Rzucił jednym tchem.
Jednym okiem podglądał, dlaczego atak nie nadchodzi. W miejscu dziewczyny jednak był już tylko i wyłącznie mop, a ona zniknęła.
Olka zrezygnowana wróciła z powrotem na stołówkę, gdzie wraz z jej wejściem zapanowała niezręczna cisza. Wszyscy się na nią patrzyli, jednak ona to w zupełności olała. Tak samo jak tego cholernego kolesia.
Dla nich to była jedna wielka gra. mogła się założyć, że wszyscy poza nią wiedzieli, któremu zachciało się na ten cholerny romantyzm.
- I co, i co? - Ekscytowała się Kaśka, gdy jej siostra doszła do ich stołu.
- Gówno! - Nie szczędziła w słowach kompletnie. - Mają jakąś cholerną solidarność penisów!
- Olka! - Oburzył się trener Anastasi i zgromił córkę spojrzeniem, jednak ją to w ogóle nie interesowało.
- No co! - Nic sobie z tego nie robiła. Skoro była zła, to była. I miała do tego prawo.
Tak samo jak i do tego, by podejść do stołu zajmowanego przez siatkarzy, by rozpętać trzecią wojnę światową.
- Nie wiem, który z was jest taki inteligentny - warknęła mierząc każdego spojrzeniem - ale kurwa, Bóg mi świadkiem, że jeśli teraz się żaden z was nie przyzna, to wszystkich jak muchy powybijam!
Skrzyżowała ręce w oczekiwaniu. Miała już dosyć tego wszystkiego, tej całej gry. I nie ważne było, że patrzyli na nią jakby była co najmniej kosmitką czy wariatką. Olka była pewna, że wiedzą, o czym mówi. A przynajmniej ten jeden z nich, który zawarł cholerny sojusz z Ignaczakiem.
- Ale Ola... - Pierwszy odezwał się Ziomek, niezwykle niepewnie. Nawet on się bał odezwać.
- Nie "Oluj" mi tu! Gadać, który taki romantyk! - Rozkazała.
I wtedy stało się coś, czego nikt sie nie spodziewał. A zwłaszcza rozgoryczona Olka, która patrzyła to na rozbawionego Bóg wie czym Kurka, zszokowanego Kosoka i przerażonego Bartmana. Bo jak się okazało sekundę później to nie był żaden z nich.
- Alexandra!
Słysząc ten głos Olce serce podeszło do gardła. To było... to było co najmniej niemożliwe. Awykonalne. Nieprawdopodobne.
Odwróciła się bardzo powoli, lądując niemalże od razu w ramionach uradowanej dziewczyny.
- Och, Alex! - Nie musiała patrzeć jej w twarz. Do rozpoznania persony wystarczył tylko i wyłącznie ten piskliwy głosik. - Tak dawno się nie widziałyśmy! - Świergotała amerykańskim slangiem.
- Emma?! - Oderwała przyklejoną do niej wcześniej dziewczynę. - Co ty tu robisz?!
- Przyjechaliśmy wczoraj. - I dopiero wtedy go zobaczyła.
To było takie niespodziewane i takie nieprawdopodobne, że Olka najzwyczajniej w świecie zaniemówiła.
- Nate?... - Wysapała wpatrując się w nonszalancko opierającego się o ścianę chłopaka.
Uśmiechał się szelmowsko, tak jak zawsze w Ameryce. Choć zaręczał, że nigdy jego noga w Polsce nie postanie, przyjechał tu.
- Zaraz, nie rozumiem nic a nic. - Pokręciła głową ruda, jakby próbując wybudzić się z tego cholernego snu. Na nic jednak poszły jej starania, bo gdy podniosła głowę, jej amerykańscy przyjaciele dalej tam stali jak gdyby nigdy nic. Jakby to było takie normalne, takie naturalne, że pofatygowali się do niej na drugi koniec świata.
- Niespodzianka! - Pisnęła piękna Emma, znowu ściskając przyjaciółkę.
Ola stała totalnie osłupiała. Apogeum jej zaskoczenia jednak było wtedy, gdy podszedł do niej Nate na tyle bisko, by mógł jej zgarnąć rude włosy za ucho i wyszeptać jej te słowa tak, by tlyko ona je usłyszała.
- Typowe, że nic nie pamiętasz z tej nocy...
Wszystko spadło jak grom z jasnego nieba. Wszystko stało się jasne jak słońce. To był on!
- Byliście na gali?! - Wprost nie mogła uwierzyć we własne słowa.
Aktorsko uniósł brwi i przygryzł wargę. Cały Nate!
- Byliśmy, byliśmy. Dzięki twojemu koledze. - Emm skinęła w stronę Ignaczaka, ktory siedział juz na swoim miejscu przy stole. - Tylko gdy dotarliśmy sprawiałaś wrażenie totalnie niekontaktującej.
- Kontaktować to kontaktowała - zaśmiał się Nate - tylko jak zwykle po szampanie amnezję ma.
- W sumie gdyby nie ta amnezja to niespodzianki by teraz nie miała.
Powoli wszystko docierało do biednej, zaskoczonej Oli.
- A listy? - Spojrzała na bruneta. - Przecież ty Polskiego nie umiesz.
- Nie umiem i nie chcę umieć. Wszystko pisał on. - I znowu Krzysiek Ignaczak. - W moim imieniu.
No pięknie!
Olka była zdruzgotana. Stała na środku stołówki. Jej siatkarscy przyjaciele, ojciec i siostra przyglądali się jej w skupieniu, a przed nią stali jej przyjaciele, którzy pofatygowali się aż do Polski z Ameryki. Po co oni przyjechali? Po co? Teraz, kiedy wszystko zaczęło się układać, musieli tu przylecieć! Akuratnie w tym momencie, by namieszać jej w sercu.
Niby uśmiechnęła się, ale trochę z przymusu. Ostatnią rzeczą jaką chciała, to zobaczyć ich tutaj, w Spale. A zwłaszcza jego. Chłopaka, w którym kochała się od przeszło dwóch lat, z którym zawsze przeżywała tajemne, podniecające romanse.
Powinna się cieszyć, prawda? Tylko skąd w jej sercu znalazła się nutka zawiedzenia?...
Na popołudniowym treningu siatkarze skupili się tylko i wyłącznie na ciężkiej pracy. Przynajmniej na początku. Cała ta sytuacja ze stołówki wszystkimi mocno wstrząsnęła. Każdego poza Ignaczakiem, który o wszystkim doskonale wiedział, ale nikomu nie pisnął ani słówka.
Dopiero w drodze do hotelu ich mózgi się ponownie uruchomiły i każdy rozpoczął długą rozprawę na temat amerykańskich gości.
- Po co oni tu w ogóle przyjechali? - Tymi słowami Kurek uruchomił jeden wielki ciąg oburzeń.
- No do Olki przecież. - Dla Kaśki to było takie oczywiste.
Poniekąd była trochę zawiedziona. Przybycie amerykańskich przyjaciół jej siostry na pewno nie wróżyło niczego dobrego. Przecież zaczynało jej się podobać tutaj, w Polsce. I było już tak blisko, by została tu na dłużej, a nie tylko do końca sierpnia. Teraz najwyraźniej wszystko zostanie skreślone przez tą całą Emmę i Nate`a. W końcu na pewno nie przyjechali tu przecież tylko po to, by ją odwiedzić. Będą chcieli ją ściągnąć z powrotem do domu.
- W ogóle ta cała ... Emma... kogoś mi przypomina. - Jarosz zastanawiał się na głos. W głowie przeglądał wszystkie filmy, wszystkie gazety. I wtedy to pojął. - Te, ona nie grała w "plotkarze"*?
- Od kiedy ty znasz babskie seriale? - Bacznie zmierzył go Winiarski.
- A ty skąd wiesz, że to babski serial? - Wyłapał tym razem Nowakowski.
Normalnie ta sytuacja by ich rozbawiła, jednak dalej szli z grobowymi minami.
- A ten chłopak ... - Ziomek miał na myśli oczywiście Nate`a. - Coś mi w nim nie gra.
Chwila ciszy. T ich rozmowa była naprawdę tragiczna. Jedna z najgorszych, bo przecież nikomu do śmiechu nie było...
- W ogóle to jej chłopak jest? - Zapytał Bartman.
- Zazdrosny? - Zmierzył go Kuraś.
- I kto to mówi. - Poirytował się Zbyszek.
Znowu zapadła między nimi cisza. Niezręczna i pełna napięcia.
- Ta cała sytuacja w ogóle jest popieprzona. - Skrzywiła się Kaśka. W głowie jej tylko huczało, że jej siostra odjedzie do Ameryki.
- Na tyle popieprzona, że możemy ją stracić.. - Westchnął głęboko Grzesiek. - Możemy stracić Olę...
Wszyscy zamilkli. Kosa miał rację. Jeśli nic z tym nie zrobią, ruda wsiądzie do pierwszego, lepszego samolotu i ich zostawi. A mimo wszystkich wcześniejszych zdarzeń, żaden z siatkarzy tego nie chciał.
- Boże, totalna wiocha! - Emma wciąż burczała pod nosem, na jakim to zadupiu się znaleźli. - Gorzej trafić nie mogłaś. Normalnie jakby cię matka na Syberię wysłała na ciężkie roboty...
Olka wywróciła oczami. Jej przyjaciółka co raz bardziej zaczynała ją irytować. Fakt, zawsze taka była. Ale chociaż dzisiaj mogła przestać narzekać, że jest w Polsce. Bo nikt nie kazał jej tu przyjeżdżać. Choć z drugiej strony Olka sama miała czasem dość bycia na tym odludziu.
- Nie narzekam. - Rzuciła krótko ruda.
Szli właśnie wiejskimi, spalskimi uliczkami. Emma szła nieco z przodu, i rozglądała się po okolicy, jakby znalazła się nagle w co najmniej w średniowieczu. Fakt, była to wieś. Więc czego ona się spodziewała? Totalnej urbanizacji?
- Wiesz, Alex... - zagadał ją nagle Nate. Szedł obok niej, ramię w ramię. I gdy spojrzał na nią tymi przenikliwymi, ślicznymi oczami, po prostu zaniemówiła. On zawsze tak na nią działał. Za każdym razem, gdy znalazł się przy niej. I czuła do niego co raz większy pociąg po każdym pocałunku, bo przecież tych w Ameryce wiele było, tylko on nigdy nie chciał z nią być tak na poważnie.
Nie chciał, aż do teraz najwyraźniej.
- Te całe trzy tygodnie bez ciebie... - Podrapał się po gęstej czuprynie. - uświadomiły mi że...
Serce Olki waliło jak oszalałe. Lada moment a z piersi wyskoczy!
- Co, Nate? - Zapytała łagodnie i spokojnie, choć tak naprawdę jej całe ciało pulsowało z podniecenia.
- Uświadomiły mi, że cholernie za tobą tęsknię. I że zależy mi na tobie. - Jego szczerość spiorunowała rudą.- I jeszcze wczoraj, ten dziki pocałunek... kurde, pierwszy raz mnie tak całowałaś i to tylko sprawiło, że pragnę cię jeszcze bardziej. Chcę z tobą być.
Alex przełknęła ślinę. Czekała na te słowa całe dwa lata. Całe dwa lata ukrywania się, stawiania się w jego łóżku na zawołanie, głupie skinięcie głową. Wtedy jej to nie przeszkadzało. Przecież to był Nate. Przystojniak z czerwonego dywanu, który sprawiał, że cały świat odlatywał. To właśnie z nim doświadczyła wszystkiego po raz pierwszy. I on zawsze był w jej sercu.
- Alexandra, - zatrzymał ją i odwrócił w swoją stronę - wróć z nami do Ameryki. Wróć ze mną do Ameryki.
Podjęcie decyzji było bardzo łatwe dla Aleksandry. Przecież przyjechała po nią jej najlepsza przyjaciółka i chłopak, w którym była niesamowicie zakochana i który, na swój dziwaczny sposób, wyznał jej uczucia. I już następnego dnia zapakowała wszystkie swoje rzeczy do walizki.
Kaśka, która wróciła wtedy do pokoju od Michała, przeraziła się.
- Co ty robisz?... - Wyjąkała. Po co pytała, skoro odpowiedź była oczywista?
- Jak to co? Wracam do Ameryki!
______________________________________________
*imiona zmontowane tak specjalnie! brak związku z serialem.
~* * *~
I co tu dużo mówić? Stara Alex wróciła. Alex, która mimo wszystko wybrała amerykańskich przyjaciół.
PS. Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam. Bo tak bardzo kibicowałyście każdemu: ZB9, Kurasiowi i Kosie. :)
Rozdział świetny:) Mam nadzieję, że któryś z siatkarzy zatrzyma Olę Pozdrawiam Kinia
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że Zbyszek zatrzyma Olę przed wyjazdem w końcu ona czuła jakieś dziwne uczucie przebywając z Nim na osobności :)))
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdział :D
Aa! Namotałaś mi totalnie w głowie! Chyba nie chcesz powiedzieć, że Ola po tym wszystkim co się zdarzyło w Spale, zostawi Polskę (Grzesia) i wróci do Ameryki? Ten Nate mi się zupełnie nie podoba - ani trochę - po prostu czuję, że coś jest z nim nie tak... To nie mógł być on, tam na tej gali - no nie, po prostu NIE! Ola nie może wrócić do Ameryki, przecież Spała, siatkarze, Kasia i ojciec - myślałam, że to wszystko coś jednak zmieniło. Eh... Pozostaje mi czekać na rozwój wydarzeń i kolejny rozdział. ;)
OdpowiedzUsuńPS Nadal jestem za Kosą. ^.^
Namieszalas, namieszalas dziewczyno :)) Niech ona zostanie w Polsce i bedzie ze Zbysiem :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :):)